Siedziałam na pokrywie toaletowej lepiej niż godzinę, wpatrując się w
kolekcję kosmetyków z wielką dezorientacją. Nosiłam make up codziennie, ale słowa „ smokey eye” lub „konturowe, podkreślające i gruntujące”
były wystarczające, aby cofnąć się ze strachu. Dom prawdopodobnie wiedział o
makijażu więcej niż ja, był gejem, ale nie takim jak w nastoletnich,
amerykańskich filmach. Wciąż oglądał mecze, pił piwo i bekał jak świnia. Innymi
słowy, nie był „ dziewczęcą dziewczynką” i nie był też królową pszczół.
Zanim mogłam westchnąć i przełożyć randkę bo naprawdę nie miałam ochoty nigdzie
iść, otworzyłam jedną z szuflad i wyjęłam eyeliner, który był moją podstawową
rzeczą używaną z dnia na dzień. Chociaż zwykle nie łączyłam go z głębokimi,
ciemnymi czerwonymi ustami. Były prawie koloru krwi i satysfakcjonowały mnie w
dziwny sposób.
Rozsmarowałam usta ostatni raz, zanim otworzyłam łazienkę i wróciłam z powrotem
do pokoju. Miałam już przygotowany swój
strój, który nie był za bardzo pomysłowy czy kolorowy.
Chciałam założyć zwykłe, czarne rajstopy, ale wszystkie, które posiadałam
miały rozdarte dziury i oczka, więc musiałam zadowolić się parą, którą dostałam
kilka lat temu jako prezent świąteczny od koleżanki ze szkoły. Nie było w nich
nic nadzwyczajnego; wciąż były czarne, ale przemieniały się w przezroczyste u
góry.
- Proszę, proszę, proszę, czy nie wyglądasz pociągająco.
Przewróciłam oczami na Dom’a, gdy siedział na kanapie uśmiechając się z
zadowoleniem w moją stronę. Próbowałam zignorować pozostałe pary oczu,
skanujące moje ciało, co sprawiało, że było mi niedobrze.
- Wyglądasz jakbyś miała iść na pogrzeb.
- Jason, mam gdzieś co myślisz.
- Taka postawa mówi co
innego.
- Czy wynajmujący nie mówił: zwierzętom wstęp wzbroniony – Zażartowałam, unosząc
brwi w kierunku Emmy, a następnie z powrotem na jej domowego zwierzaka inaczej
chłopaka.
- On nie mówił tego w złym kontekście Len, wyluzuj. Wiem, że przechodzisz przez
trudny okres, ale nie wyładowuj się na nim.
Nie miałam zamiaru dyskutować z urojonymi ludźmi. Nie chciałam tego
powiedzieć, ale dosłownie zostałam uratowana przez dzwonek, który sygnalizował
kogoś przed drzwiami. Próbowałam zebrać się na uśmiech, ale myślę, że bardziej
wyglądało to jak ból.
Dom odprowadził mnie do drzwi, szepcząc
sarkastyczne i humorystyczne słowa o dwójce, która pozostała w salonie.
Odwróciłam się do niego twarzą, oferując mu mały uśmiech.
- Będziesz się dobrze bawić, zaufaj mi – Odpowiedział, zbyt podniecony.
- Po prostu.. – Zacięłam się w słowach
– Nie zapowiada się dobrze. On nawet mnie nie zna, więc dlaczego chce iść ze
mną na randkę?
- Bo chce poznać piękną, młodą dziewczynę. Teraz idź, koniec wahań. Baw się dobrze
i bądź bezpieczna.
- Naprawdę? Bezpieczne rozmowy na pierwszej randce?
- Cóż, minęło trochę czasu odkąd nigdy nie up-
- Pieprz się Dom – Zaśmiałam się, zanim pozwolił otworzyć mi drzwi. Przywitał się
z James’em i zmusił mnie do chłodu zimowej nocy.
- Pięknie wyglądasz – James skomplementował mnie, gdy szliśmy wzdłuż
ścieżki – albo nie mógł prowadzić albo wybrał, żebym zamarzła. Skuliłam się na
jego banalny komplement, ale mimo wszystko zaoferowałam mu lekki uśmiech.
Przełknęłam gulę w gardle, zanim wyczarowałam odpowiedź.
- Ty też nie wyglądasz źle – Podążyłam za banalnym stwierdzeniem. Nie
wyglądał źle, ale nie było w nim nic, co mogłoby zapierać dech w piersiach.
Z jakiegoś powodu patrząc na jego strój składający się z czarnych jeansów,
bluzki i marynarki, przypominał mi tylko jedną osobę. Nie potrafił przyciągać eleganckim stylem codziennym jak Harry, on
sprawiał, że to działało, natomiast James nie. Nienawidziłam siebie za te
myśli, ale jeszcze bardziej nienawidziłam siebie za rozważanie, aby zamienić
Harry'ego i James'a miejscami i zobaczyć, z którym lepiej bym się bawiła.
- Gdzie idziemy?
- Niespodzianka - Roześmiał się, złowrogi ton rozesłał po moim ciele
dreszcze w tą i z powrotem.
W przeciwieństwie do azylu czy domu śmierci, do którego sądziłam, że
mnie zabierze, zatrzymaliśmy się przed małą, włoską restauracją. Spacer nie był długi, zaledwie dwadzieścia minut
wypełnione kuszącą ciszą i niepotrzebnym trzymaniem rąk. Nie zadawał jeszcze
nieprzyzwoitych lub natrętnych pytań, ale wiedziałam, że one nastąpią. Musiał
mieć jakiś rodzaj motywu.
Siedząc zamawiałam pizze zawierającą kilka losowych składników, mając
nadzieję zbywać go jak najdłużej to możliwe. Zachowałam się prawdopodobnie
niedojrzale, ale byłam gotowa zrobić wszystko, aby uniknąć ponownej rozmowy z
James'em. A teraz trochę się bałam, czekając między zamówieniem a jedzeniem,
które miało być zaserwowane.
- Więc, jak długo pracujesz w piekarni? - Nie zajęło mu długo, aby
zacząć zadawać pytania. Nie miał zamiaru zapytać wprost, zamierzał ukrywać
swoje prawdziwe intencje. Unikał bezpośrednich pytań, ale zadawał takie, które
miały to samo znaczenie.
- Wystarczająco długo - Zdecydowałam się odpowiedzieć w ten sam
sposób. Niejasno i nieszczegółowo.
- Nie podoba ci się?
- Jest w porządku. A ty czym się zajmujesz?
- Jestem człowiekiem biznesu w pewnym sensie.
Jego palce wirujące po krawędzi szklanki pokazały, że nie był
rozproszony, bardziej unikał pełnych odpowiedzi. Brak kontaktu wzrokowego
wykazał, że nie ujawniał wszystkiego. Nadal nie mogłam czytać ludziom w myślach,
ale oglądałam wystarczająco amerykańskich filmów kryminalnych, aby zrozumieć
jak działa podstawowy umysł człowieka.
- W pewnym sensie?
- Nic ciekawego.
- Może dla ciebie, jestem ciekawa. Sprzedajesz samochody, prowadzisz
firmę czy..?
- Nie do końca. To nic ciekawego. Zaufaj mi - Nie ufałam mu, musiałabym
być urojona, żeby to zrobić.
- Jesteś szefem, menadżerem? Czy cokolwiek. Dom mówił, że jesteś
całkiem dobrze ustawiony - Wiedziałam, że pytanie ludzi o ich wynagrodzenia
było niegrzeczne, ale jego niejasne odpowiedzi ciągnęły mnie głębiej.
Wypuścił wydrążony śmiech, odchylając się do tyłu na krześle, zanim
się uśmiechnął - Nie zajmuję się kierownictwem, nie. Ale jestem dość mocny w...
firmach.
- Asystent menadżera?
- Jeśli tak chcesz to nazwać.
Westchnienie ulgi, które uciekło przez moje usta było słyszeć przez
całe miasto, wliczając kelnera, który przyniósł nam kupione jedzenie.
Wiedziałam, że jedzenie palcami na randce było dokładnym przeciwieństwem damy,
więc dlaczego to zrobiłam.
- Więc Lennon, masz wielu przyjaciół wokół miasta?
- Kilku.
- Wszyscy mieszkają w tej części miasta? - Osobliwe pytanie wzbudziło
moje zainteresowanie. To nie było pytanie, o które zapytałbyś na randce.
Dlaczego był taki dociekliwy względem moich przyjaciół?
- Tak.
- Wschód jest miłą stroną Londynu.
- Wschód?
- Mieszkasz na Wschodzie. Londyn jest nieświadomie podzielony na
strefy. Większość ludzi wydaje się tego nie zauważać, ale będąc w biznesie
znamy takie rzeczy.
- Więc wiesz, skąd większość twoich dochodów pochodzi?
- Coś w tym stylu - Zaśmiał się niezręcznie.
Milczeliśmy przez chwilę w czasie jedzenia. Nie mogłam pozbyć się
uczucia bycia obserwowaną i nie pochodziło to z oczu naprzeciwko mnie. James
patrzył jak jadł, a ja unikałam jego spojrzenia jak tylko mogłam, ale mogłam
poczuć oczy wypalające moje plecy. Odwróciłam się w stronę okna, lecz gdy
spojrzałam przez ramię na zewnątrz, nie wiedziałam nic oprócz ciemności i
brzydkiego, pomarańczowego blasku samotnej latarni.
- Coś nie tak?
- Nie, nie - Odpowiedziałam zbyt szybko - Po prostu na zewnątrz
wygląda zimno. Powinnam była kupić kurtkę.
- Ilu ludzi pracuje z tobą? - Zapytał zmieniając temat zbyt nagle. Bez
urazy dla niego, ale nie był bardzo podstępny, to było zbyt oczywiste, co
próbował zrobić.
- Dlaczego pytasz?
- Po prostu, ciekawość.
- To jest dziwne pytanie.
- Wiem, staram się wykorzystać jeden z tych terminów, który nie jest
banalny.
- Siedzimy w restauracji z romantyczną muzyką w tle. Nie możesz
stworzyć więcej banału.
- Dobrze, masz mnie. Jestem beznadziejny w pomysłach na randkę. Po
prostu chcę się więcej o tobie dowiedzieć.
- Jest w porządku, nie martw się o to.
- Tak więc.. - Zakaszlał niezręcznie.
- Trzy. Jest nas trzech.
- Wygląda na wielkie miejsce jak dla tylko trzech osób - Zmrużyłam
oczy na niego i jego osobliwe oświadczenie.
- Nie jesteśmy bardzo zajęci - Odpowiedziałam, odkładając jedzenie z
dala, myśl o jedzeniu nagle wydawała się odpychająca - Nie jestem już głodna.
- Źle się czujesz?
- Nie, nie. Jest w porządku. Myślę, że ciasto było trochę
niedopieczone - Kłamałam przez moje zaciśnięte zęby, próbując zrobić wszystko,
aby wydostać się z tej sytuacji, tak szybko jak to możliwe.
- No cóż, może moglibyśmy wrócić do mnie i poznać się trochę lepiej.
Mógłbym naprawić to deserem. Robię deser bezowy z owocami, wiesz - Nie, nie
wiem i nie chcę się dowiedzieć. Poprosił kelnera o rachunek, zanim mogłam
podjąć się odpowiedzi.
Wyszliśmy z restauracji bez namysłu. Miał rękę owiniętą wokół mojego
ramienia, ale szybko zsunął ją do pasa, co przysporzyło mi obrzydzenia. Krótka
rozmowa podczas randki irytowała mnie. Nie pytał mnie o wiele, głównie o ludzi,
z którymi pracowałam i o miejsce pracy, jakbym zrobiła coś nielegalnego.
- Mój dom jest tylko kilka kilo-
- Właściwie - Zatrzymałam się i przycisnęłam swoją rękę mocno do jego
piersi - Właśnie miałam iść do domu. Jestem bardzo zmęczona. Może jestem chora
na coś.
- Och, naprawdę? Miałem zamiar pokazać cię moim znajomym. Oni
umierają z ciekawości, aby poznać piękną dziewczynę, z którą się umawiam.
- Nie jestem nagrodą do pokazywania - Warknęłam. Najprawdopodobniej
byłam zbyt zła, ale nie byłam rzeczą do wyświetlania. Byłam człowiekiem pełnym
emocji, aby odtrącić jego chytre słowa i czyny.
- Nie sądzę, że zrozumiałaś.
- Co.. - Mój głos został odcięty, gdy jego ręka mocno przycisnęła moje
usta zamykając je. Moje oczy rozszerzyły się w realizacji tego, co
prawdopodobnie się wydarzy. Krzyki zostały stłumione, a gdy próbowałam uwolnić
się z jego uścisku, pchnął mnie tylko na mokrą, zimną ścianę jeszcze
mocniej.
- Nie żebyś miała jakiś wybór w tej
sprawie. Idziesz do domu ze mną. Masz zamiar spotkać się z moimi przyjaciółmi,
a potem powiedzieć mi wszystko, co ukrywasz, ty głupia mała dzie-
Tym razem jego zdanie zostało ucięte, nie
przez wystrzał pistoletu, na co miałam nadzieję, ale przez uderzenie pięścią w
jego szczękę. Pęknięcie kości przeszło przez moje uszy i żyły. James zachwiał
się w świetle latarni. Jego własna krew spływa mu po twarzy w rzece o kolorze
szkarłatnej czerwieni. Odwróciłam się w
stronę sprawcy, jego twarz została zacieniona przez noc, ale mogłam go
rozpoznać prawie wszędzie.
Zanim jedno z nas mogło mówić, James
zaskakująco wypuścił śmiech. Odwróciłam się w stronę jego zakrwawionej twarzy z
ciekawością. Słowa jakie wypowiadał były niewyraźne, głownie ze względu na
złamaną szczękę.
- Teraz naprawdę wiem, że coś ukrywa.
Harry Styles jest na Wschodzie, chroniąc ją. Nic, co możesz zobaczyć na co
dzień.
- Zostaw ją w spokoju – Harry warknął,
zbliżając się do James’a, który wycofał się z lękiem.
- Czy ktoś zabujał się tu w małej pannie,
nie tak niewinnej?
- Ona nic nie wie.
- Obaj wiemy, że to kłamstwo, prawda
Lennon? – Pozostałam w kamiennym, martwym zimnie i ciszy, słowa James’a
wytworzyły niechciane ciarki.
- Mówiłem ci, zostaw ją w spokoju. Ona
nic nie wie, a nawet jeśli byłoby inaczej i tak nie powiedziałby ci niczego.
Teraz pędź do domu jak mały szczur, którym jesteś – Jeszcze jedno uderzenie i
James ponownie zniknął w ciemności, z dala od nas i mojego trzęsącego się
ciała.
- Wszystko w porządku? – Zapytał Harry,
jego głos nagle zamienił się w szczery i może nawet nieco troskliwy? Nie mogłam
znaleźć swojego głosu i lekko skinęłam głową. Podświadomie cofnęłam się, gdy
zrobił jeden krok w moją stronę. Nienawidziłam przyznać, że czułam się
bezbronna.
- Musimy się stąd wydostać – Praktycznie
dowodził – Teraz.
Bez żadnego ostrzeżenia szarpnął mnie za
rękę i pociągnął w dół ulicy.
- Harry, gdzie jedziemy? – Krzyknęłam na
deszczu, który właśnie zaczął padać. Zostałam wrzucona do samochodu bez
jakiegokolwiek pozwolenia – Moje mieszkanie jest w drugą stronę – Zwróciłam
uwagę, gdy pędził ulicą w przeciwnym kierunku na drodze z ograniczoną
prędkością.
- Nie możesz tam dzisiaj wrócić. Będą cię
szukać.
- Kto?
- Nie musisz się o to martwić.
- Więc ludzie mnie szukają, a ja naprawdę nie mogę wiedzieć kim oni są?
Jak to działa?
- Tak już jest.
Czy czuję się bezpiecznie spacerując w
mieszkaniu Harry’ego? Nie, ale czułam się o wiele bezpieczniejsza niż
dwadzieścia minut temu. Nie do końca ufałam Harry’emu, nie znałam jego motywów
i miałam nadzieję, że mnie nie skrzywdzi.
Jego mieszkanie było typową kawalerką.
Nowoczesne, dziwnie czyste i idealne, aby przyprowadzić dziewczynę na dziesięć
minut zabawy. Stałam w korytarzu, niezdarnie debatując czy zdjąć buty,
zastanawiając się jak długo będę musiała tu zostać. Harry wrócił i w końcu
mogłam zobaczyć jego postać prawidłowo. Koszulka, którą miał na sobie była
przemoczona przez nagła zmianę pogody, przylegała do jego ciała znacznie ku
mojej irytacji bo nie mogłam oderwać wzroku. Nigdy nie przyciągało mnie do
kogoś w obcisłych jeansach tak ciasnych jak moje zwykle były.
- Zamierzasz stać całą noc? – Zaśmiał się
poprawiając swoje włosy tak, że kropelki wody wylądowały na podłodze.
- Jak długo mam tu zostać?
- Do rana. Twoje mieszkanie nie jest
bezpieczne.
- Co z Dom’em, moim współlokatorem?
- Wszystko będzie z nim w porządku, nie
martw się.
- Trudno się nie martwić. Nie rozumiem.
- Zaufaj mi z tym i uwierz, kiedy mówię,
że nie chcesz wiedzieć.
- Czuję jakbym miała zostać zassana do
czegoś, w czym nie powinnam być.
- Jesteś już zbyt głęboko jak na kogoś,
tak niewinnego jak ty.
- Dlaczego wszyscy myślą, że jestem jakąś
niewinną dziewczynką? – Spytałam, gdy podążyłam za nim do pokoju, który
wyglądał na jego. Szurałam butami po podłodze, unikając zabrudzenia dziewiczego,
kremowego dywanu.
Jego sypialnia była cynicznie czysta;
jakby była ledwo zamieszkana. Wszystko miało swoje miejsce i na nim leżało.
Jednak łóżko nie zostało pościelone od ostatniego snu, co wskazywało, że
faktycznie ktoś tu mieszkał.
- Prawdopodobnie będzie łatwiej, jeśli
prześpimy całą noc, rano wszystko wróci do normy – Mówił kończąc ciszę. Jego
słowa były niezręczne i pogmatwane, dodatkowo towarzyszył im lekki kaszel.
- No dobrze, um tak – Odpowiedziałam
niekomfortowo. Nie dokładnie wiedziałam jak postępować w związku ze spaniem w
domu nieznajomego.
- Nadal postrzegasz nas jako obcych?
- Harry-
- Uratowałem ci życie – Przerwał mi,
odwracając się twarzą do mnie po wzięciu czegoś z szafy.
- Nie jesteśmy przyjaciółmi.
- Ale nie obcymi – Skinęłam lekko głową,
gdy stałam i przestępowałam z nogi na nogę, nie wiedząc co właściwie powiedzieć
lub zrobić – Będą chyba za duże, ale są czyste. Łazienka jest za tymi drzwiami.
Wzięłam element odzieży, który mi wręczył
i powędrowałam przez drzwi, które wskazał. Zamknęłam je mocno za sobą,
rozglądając się wokół i ponownie stwierdzając czystość. Nie tracąc więcej czasu
wycisnęłam się z kapiącej sukienki, która przyklejała się do mojego ciała w
każdy możliwy sposób. Koszulka jaką mi dał była za duża, ale komfortowo
pasowała. Wciągnęłam parę Calvin Klein’ów na moje nogi,więc koszulka zakrywała
połowę materiału. Na niską dziewczynę
byłaby jak sukienka, najwyraźniej ja byłam za wysoka jak na dziewczynę.
Złożyłam swoje mokre ubrania, pozostawiając je na wierzchu blatu, niepewna co
jeszcze właściwie z nimi zrobić. Po grzebaniu w szafce znalazłam zapasową
szczoteczkę i zmyłam makijaż z twarzy.
- Znalazłam zapasową szczoteczkę, mam
nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że ją użyłam – Powiedziałam, gdy minęłam
Harry’ego, gdy szedł do łazienki. Zatrzymał się krok za mną, odwrócił się,
spojrzał na mnie, a potem znów ruszył w kierunku łazienki.
- Jest w porządku. Nie martw się.
Czekałam na niego, kiedy w końcu wyjdzie
z łazienki; siedzenie na krawędzi łóżka było jedynym sposobem, w jaki mogłam znaleźć
sobie zajęcie. Poczułam ulgę, gdy otworzył drzwi i wszedł do pokoju. Starałam
się odwrócić wzrok, ale stał odziany tylko w parę bokserek. Jego mięśnie i
tatuaże porozrzucane po całym ciele były bardzo dobrze widoczne. Naprawdę
musiałam przygryźć wargę, aby zatrzymać małe dźwięki uciekające z moich ust.
Był zbyt atrakcyjny dla swojego własnego dobra, dla mojego dobra.
- Jest tu druga sypialnia? – Spytałam,
bawiąc się swoimi kciukami, zanim w końcu spojrzałam w górę.
- Nie – Odpowiedział i wskoczył na łóżko,
okręcając kołdrę wokół ciała.
- Oh.
- Masz zamiar siedzieć tam całą noc?
Milczałam.
- Nie zamierzam niczego próbować, dawaj
wchodź.
Zrobiłam jak powiedział, gdy wspięłam się
na łóżko upewniłam się zostać jak najbliżej krawędzi. Zaczęłam
wpatrywać się w sufit, tworząc wzory w mojej głowie, zanim Harry wyłączył
światło.
- Mówię poważnie, nie mam zamiaru niczego
próbować.
- Wiem, ale trudno mi jest to wszystko
zrozumieć.
- Nie myśl o tym, po prostu śpij.
- Harry? – Zapytałam odwracając głowę w
jego stronę.
- Hm? – Odpowiedział kopiując moje
działania. Mogłam zobaczyć sylwetkę Harry’ego w ciemności, jego oczy wpatrywały
się w moje, gdy leżeliśmy razem w łóżku.
- Skąd wiedziałeś, że James zamierzał
skrzywdzić mnie dzisiaj wieczorem?
- Nie wiedziałem.
- Więc po prostu przechodziłeś obok?
- Nie do końca – Westchnął ponownie – Nie
skrzywdził cię, prawda?
- Nie, nie, tylko się zastanawiałam.
- Nie zastanawiaj się i nie myśl. To
niebezpieczne. Idź spać Lennon. Jesteś tu bezpieczna, obiecuję.
Jego usta na moim czole zamroziły całe
moje ciało przez małą milisekundę, ale ciepło jakie dawał, ogrzało mnie z
powrotem. Zamknęłam oczy, gdy odsunął się ode mnie i odwróciłam się zmieszana
przez jego działania. Wiedziałam, że zrobił to, aby mnie zapewnić, ale czy to
źle, że mi się podobało? To było dziwne, prawda?
ahsdjabfghsdfbhdvbjfdfhbxdhjbvfd, nie wiem jak Wy, ale jaram się końcówką. Myślę, że rozdział powinien Wam się spodobać :)
Chciałabym Was bardzo przeprosić, że nie dodałam rozdziału wcześniej, ale nie miałam internetu. Więc wychodzę z założenia, że nie mogę nic planować bo potem nic z tego nie wychodzi ;/ Dlatego rozdziały na pewno będą pojawiać się w niedzielę, ale jeśli uda mi się tłumaczyć je szybciej to oczywiście będą dodawane wcześniej.
- twitter #DecodeFF
- przypominam o wpisywaniu się w zakładkę "Informowani"
- po prawo możecie zobaczyć
ankietę, mam prośbę, aby każdy kto czyta tego bloga oddał głos, gdyż chciałabym zobaczyć ile osób tutaj zagląda i CZYTA :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :))