Westchnęłam i przepchnęłam się obok Nia, unikając jej, gdy zmierzyłam w stronę kuchni. Nawet nie spojrzała by sprawdzić czy to ja, czy nie.
Ale był poniedziałek rano; jedyne dochody jakie otrzymywaliśmy pochodziły od ludzi, którzy byli spóźnieni lub zbyt leniwi, aby czekać w kolejce do markowej kawiarni wzdłuż drogi. Nawet staruszki spały w tym czasie.
Postanowiłam nie wyjaśniać mojego nietypowego spóźnienia - nie miałam wątpliwości, że spyta mnie o to później, ale wciąż nie dostanie głębokiej odpowiedzi. Gdybym powiedziała jej prawdę, zaczęłaby mnie pouczać, znowu i prawdopodobnie znowu.
To było tylko co najwyżej czterdzieści osiem godzin od mojej niechcianej wizyty, w tak nazwanym przeze mnie "pałacu dużych chłopców". Podobała mi się ta niewyszukana nazwa, uważałam, że ich podważała, bynajmniej w moim umyśle. Jednak pomimo krótkiego czasu, Harry Styles zalęgnął robaki w moim życiu po raz kolejny.
Kawa jest moim stałym suplementem diety rano, dlatego nie mogłam rozpocząć dnia bez utopienia się w kofeinie. I przez utopienie się, mam na myśli jedną filiżankę inaczej siedziałabym cały dzień w toalecie. Więc kiedy opuściłam moje skromne progi, "wpadłam" na Harry'ego czekającego za rogiem ulicy. Trzymał w ręce dwie filiżanki świeżo parzonej kawy, na co odmówiłam. To nie był przypadek, że kupił dwie. To nie było spontaniczne działanie, że pojawił się zza rogu ulicy. Zaplanował to, co bardzo mnie wkurzyło. Jednak nie zaplanował tego na tyle dobrze by wiedzieć, że mogę sobie pozwolić rano na tylko jedną filiżankę napoju.
Próbowałam go zignorować, minęłam go, jakby w ogóle się tu nie znajdował. Harry będąc Harrym miał inne pomysły.
- Dokąd idziesz?
- Praca - Zażartowałam bardzo dosadnie - Nie otrzymał wskazówki albo nie chciał, tak czy inaczej nie miałam ochoty dzielić z nim małej pogawędki.
Trzymałam szybkie tempo, starając udać się w stronę metra bez małego obserwatora. Ku mojemu niezadowoleniu miał dłuższe nogi, przez co dłuższe kroki i bez problemu mnie dogonił, zanim zdążyłam coś powiedzieć. Odwróciłam się lekko, aby spojrzeć na jego rozbawioną twarz. Zdenerwowana przez jego bipolarne emocje, zatrzymałam się, na co wydał się zaskoczony i zrobił kilka kroków do tyłu.
- Czy jest tu dla ciebie bezpiecznie? - Zmrużyłam na niego oczy, zanim zaczęłam skanować teren.
- Co? - Praktycznie krzyknął, a paniczna mina wyryta na jego twarzy, mówiła jakbym powiedziała coś, czego nie powinnam wiedzieć. Zmrużyłam oczy ponownie. Był pozornie szalony.
- Jesteśmy w pobliżu szkoły, jesteś pewny, że wolne mamusie nie rzucą się na ciebie? - Moje pierwsze pytanie było uzupełnieniem bardzo sarkastycznego dowcipu, mimo, że powiedziałam o nim coś, co było dalekie od tego. Roześmiał się, niemal zbyt bardzo i zdecydowanie niezręcznie.
- Mówisz, że jestem przystojny? - Ten głupi uśmieszek pojawił się po raz pierwszy tego dnia na jego twarzy.
- Nie, mówię, że jesteś męską kurwą - Powiedziałam z kamienną twarzą.
- Wciąż myślisz o udaniu się do branży komediowej?
- Co ty w ogóle tu robisz? Nie masz do zrobienia jakiś gang rzeczy? I nie miałeś przebywać z dala ode mnie? - Ruszyłam znowu, mając w połowie nadzieję, że zostawi mnie w spokoju. Druga połowa chciała go zatrzymać bo znalazłam wielką przyjemność w irytowaniu go.
- Gang rzeczy? - Powtórzył i roześmiał się - Kto powiedział, że nie robię gang rzeczy teraz?
- Dwie filiżanki kawy w twoich dłoniach.
- Większość ludzi byłaby wdzięczna za filiżankę kawy w poniedziałek rano. I tylko w gwoli wyjaśnienia, lubię łamać zasady, a raczej je zaginać.
- Oczywiście, że tak - Mruknęłam - Większość ludzi nie jest śledzona przez obcych w poniedziałek rano.
- Nie jesteśmy sobie obcy.
- Tak jesteśmy. I nie ufam obcym. Dlatego będę uważać na kawę. Pa Harry.
Machnęłam bezczelnie ręką zadowolona z siebie i z uśmiechem na twarzy zeszłam po schodach, zostawiając go na szczycie. Zamiast wyglądać na zdezorientowanego albo zirytowanego, na co miałam dużą nadzieję, spojrzał ponownie rozbawiony. Miałam już kilka notatek o jego dziwnym zachowaniu i wahaniach nastroju. Starałam się przerwać łańcuch, ale wyglądało na to, że właśnie taki jest. Tajemniczo irytujący, ale świeży i unikalny - moje nowe dzieło, można powiedzieć.
Wyrabianie ciasta było moim poniedziałkowym ćwiczeniem. Moje barki ze stali nie wydawały się magiczne. Kiwałam się wraz z dźwiękiem niektórych pieśni ludowych lecących w radio two. System głośników wymiatał; Floyd szybko ugiął się pod moim nieustającym żebraniem i kupił nowe radio. Mimo tego, że szumiało, co było bardzo irytujące - Przysięgam, że zrobił to celowe, mając nadzieję, że się poddam i będę pracować w ciszy. Nie mogłam pracować w ciszy, więc co dwadzieścia minut musiałam stanąć i poprawić to cholerstwo.
Nie sądziłam, że mój zwykły nudny poniedziałek mógł być jeszcze bardziej niezwykły. Nie pracowałam dłużej niż dwie godziny, nawet nie była jeszcze pora lunchu, kiedy Nia zawołała mnie na przód piekarni. Niewielki ton w jej głosie spekulował coś dziwnego. Zmarszczyłam brwi, gdy ocierałam nadmiar mąki i innych składników z mojego fartucha, zanim rzuciłam go na ladę.
Moje oczy rozszerzyły się, ale potem wróciły do swoich normalnych rozmiarów, kiedy zauważyłam Dom'a stojącego w pobliżu wystawy ciast. Obserwował mój każdy ruch od sobotniej nocy. Wiedział, że coś się dzieje, coś czym nie chciałam się dzielić. Zapewniałam go, że ze mną w porządku, że wszystko było w porządku - miałam nadzieję, że było, ale nie mógł oprzeć się byciem postacią ochronną w moim życiu. Nie przeszkadzało mi to, ale to był tylko dzień lub dwa, kiedy byłam stale przesłuchiwana gdzie będę w jakim czasie, robiąc co z kim.
- Dom? - Zapytałam jak gdybym była mile zaskoczona, po zdaniu sobie sprawy jakie były jego intencje; aby mnie sprawdzić, cóż było to trochę mniej przyjemne.
- Hej! - Odpowiedział, odciągając mnie od kasy, aby przytulić mnie w "do złamania żeber" uścisku. Uśmiechnął się, kiedy odwróciłam się z niewątpliwe mniejszym entuzjazmem.
- Co ty tu robisz?
- No wiesz, byłem w okolicy. Pomyślałem, że wpadnę.
- Twoje zajęcia są po drugiej stronie miasta.
- W porządku, więc może wziąłem dzień wolny i patrz z kim wpadłem!
Wyciągnął swojego towarzysza, kiedy ja nie zwracałam uwagi na cokolwiek przed ręką, chociaż po jednym spojrzeniu na niego, żałowałam, że to zrobiłam. Nie wiedziałam kim jest; nie wiedziałam go nigdy wcześniej, tym bardziej z Dom'em.
- To jest James - Uśmiechnęłam się do Dom'a. Choć podał mi jego imię, nadal nie wiedziałam kim był - Poszliśmy razem do szkoły średniej.
- Oh - Uśmiechnęłam się uprzejmie, ale cała sprawa wydawała się... dziwna.
- Wiem, nie widzieliśmy się przez lata i bam po prostu na siebie wpadliśmy, dosłownie.
- Naprawdę? - Zapytałam retorycznie. Coś było nie w porządku. A może byłam zbyt sceptyczna - Więc byliście przyjaciółmi czy coś? - Zapytałam o to, ponieważ Dom mówił mi wszystko, a nigdy nie wspomniał kogoś o imieniu James.
- Nie do końca - Dom wymamrotał.
- Byliśmy raz partnerami na zajęciach - James odezwał się po raz pierwszy, a jego głos był jak jedwab. Płynął przez moje uszy, a następnie przeze mnie. To było dziwne, aby usłyszeć głos tak gładki i niemal rajski. Powiedział jedno zdanie, a moja twarz już piekła.
- Tak. Rozmawialiśmy i powiedziałem mu, że tu pracujesz i że możesz być w stanie dostarczać nam darmowe żarcie.
- Nie jest darmowe, jest odciągane z mojej wypłaty - Powiedziałam prosto w twarz i poważnie.
- Jest darmowe tak długo jak nie muszę za nie płacić.
- Odejdź Dom, mam pracę do wykonania.
- Oj, zabawy frajerko.
- Czy to mój oficjalny pseudonim w dzisiejszych czasach?
- Zawsze nim był.
- Oczywiście głupia ja, teraz spadaj albo coś. Ciasto się samo nie rozwałkuje.
- Jeszcze jedno - Dom złapał moją rękę, zanim mogłam wrócić z powrotem do obskurnej kuchni - Teraz wiem, że nienawidzisz mnie bawiącego się w amorka, ale James i ty, oboje jesteście wolni, dobrze wyglądacie i fajnie...
- Czy ty naprawdę próbujesz zabawiać się w swatkę po tym co stało się ostatnim razem?
Ostatnim razem Dom próbował umówić mnie z kimś kogo nie zna osobiście, ale był to kuzyn jego przyjaciela, który okazał się stuknięty i oczekiwał tylko jednej rzeczy. Nigdy nie dostał tej "jednej" rzeczy, ale za to dostał kopa w swoje klejnoty oraz szklankę z wodą na głowie.
Dom przeszedł wokół kasy i pociągnął mnie do kuchni, nie pozwalając mi nic powiedzieć.
- Poważnie, jest przystojny, miły, bogaty też, jeśli dobrze pamiętam. Wyglądalibyście słodko razem.
- Kto powiedział, ze lubię go na tyle, żeby pójść z nim na randkę? Ledwo powiedział jedno słowo. Czy on w ogóle tego chce?
- On jest tym, który chciał mnie o tym napomknąć.
- Uh huh - Uniosłam brwi w podejrzeniu. Nagle ktoś chce wziąć mnie na randkę. Nieznajomy, który jest szalenie przystojny chce mieć ze mną coś wspólnego. Coś było nie w porządku..
- Proszę, dla mnie - Błagał.
- Co będziesz z tego miał?
- Chciałbym zobaczyć cię szczęśliwą.
- Jestem szczęśliwa, będąc sama.
- Nikt nie jest szczęśliwy będąc sam.
- Każdy jest szczęśliwy na swój sposób. Jestem szczęśliwa będąc wolna.
- To jest prawie wolność - Mówił wymachując rękoma w brudnej kuchni, w której byliśmy.
- To jest bliskie temu, co zamierzam dostać.
- Jedna randka?
- Nie.
- To jest to, tylko jedna. Proszę? Przysięgam, on jest naprawdę niezły. Gdyby grał w moim zespole, to chciałbym wskoczyć na jego ku-
- Dobrze, proszę nie dokańczaj tego zdania.
- Zrobisz to?
- Tylko jedna randka. To wszystko.
- Tak! - Wiwatował, podskakując w miejscu jak małe szalone dziecko - James, powiedziała tak! - Zawołał tak, żeby jego przyjaciel i reszta dzielnicy usłyszała.
- Daj mu mój numer telefonu i powiedz, żeby wysłał do mnie smsa ze wszystkimi szczegółami. Teraz spieprzaj, ten bochenek chleba tęskni za moimi magicznymi zdolnościami do pieczenia.
- Taa cokolwiek - Odpowiedział przewracając oczami - Nie rób nic głupiego i miłego pieczenia - Zaśmiał się, całując czubek mojej głowy, zanim dosłownie odskoczył - Zadzwonię do ciebie, kiedy będziesz wracać do domu, aby upewnić się, że jesteś bezpieczna.
- Nic mi nie będzie.
- Jestem pewien, że tak będzie.
W końcu wyszedł i myślałam, że to już koniec dziewczęcych krzyków, ale się myliłam. Nia pędziła przez kuchnię i stanęła naprzeciwko mnie w kasie stacji roboczej. Próbowałam skoncentrować się na wyrabianiu ciasta, ale jej złowrogi uśmiech sprawiał, że czułam się niekomfortowo, nie mówiąc już o jej klaskaniu i roztrzepanych odgłosach.
- Nawet nie zaczynaj - Westchnęłam.
- Nie wierzę, że idziesz na randkę!
- Cholera - Mruknęłam pod nosem - To jedna randka.
- Wiem, ale on jest jak chodzący Bóg. Sądzę, że jest modelem.
- Jeśli jest kimś stąd, to bardzo w to wątpię.
- Bez obrazy, ale zastanawiam się dlaczego się tobą zainteresował.
I wtedy mój mózg rozpoczął pracę. On nie jest zainteresowany mną, prawda? Jest zainteresowany tym, co wiem. Byłam zła, że nie zauważyłam tego wcześniej. Nie mogłam się wycofać ze względu na Dom'a , on mógłby tylko kwestionować moje powody, ale to nie znaczy, że nie mogłam dobrze się bawić. Jeśli ten "James" myśli, że może ze mną pogrywać , a następnie mnie zdobyć i zrobić wyciek to się myli. Losowy, przystojny facet nigdy nie chce umawiać się na randki z dziewczyną tak po prostu, to nie jest bajka, oni zawsze czegoś chcą.
- Tak, ja też.
akjsabhdfsjfnjdrjgfndkdhgsdfndjfbgfngb Harry czekający z kawą :D Kocham go XD Jesteście ciekawi jak będzie wyglądać randka Lennon i James'a? (Jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda James to wejdźcie w zakładkę " Bohaterowie")
Cóż, postaram się dodać następny rozdział wcześniej niż w niedzielę, nie wiem kiedy dokładnie, ale myślę, że może czwartek/piątek :) Skończyły się egzaminy, więc jak szaleć to szaleć XD
Standardowo ASK i tt hashtag #DecodeFF
Buźki xx
Dziękuję za wszystkie komentarze. Nie wiecie jaka to radość widzieć pod rozdziałem 14 komentarzy :) Jeszcze raz dziękuję x
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :))
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :))