niedziela, 6 kwietnia 2014

Chapter 7

Lennon's pov:

Istniało milion sposobów w jakich mogłam spędzić piątkowy wieczór. W rzeczywistości większość dziewiętnastolatków wychodziło uderzając do klubów i barów, całkowicie korzystając ze swoich zniżek studenckich. Jeśli nie pili to najprawdopodobniej byli z przyjaciółmi w kinie lub robili inne nieco zabawniejsze rzeczy. A ja stałam pod prysznicem próbując odkleić mąkę z włosów. 
Cztery godziny wcześniej byłam szczęśliwa, tak bardzo jak mogłam pracować w obskurnej piekarni, mieszając ze sobą składniki. Zanim się obejrzałam zauważyłam bezpańskiego psa, który zastanawiał się przez cała drogę do kuchni i zaczynał się wściekać. Po ganianiu psa przez dobre dwadzieścia minut, w końcu udało mi się skierować go tam skąd przyszedł. 
Oczywiście nie mogłam zostawić go głodnego, więc podałam mu resztki czerstwego chleba. Pozostawiając miejsce pracy, przykucnęłam, aby nakarmić psa, co wkrótce skończyło się zaatakowaniem przez spadający worek mąki.
Jedną rzeczą, którą nauczyłam się od ataku mąki było; jeśli wymieszasz mąkę z wodą, aby uzyskać lepszą konsystencję, to tylko pogorszy sprawę. Zamiast suchej mąki w moich włosach, miałam zlepioną masę, która była wrzodem na dupie. Przystąpiłam do czterech prób umycia włosów, aby dostać coś nieco normalnego z tego. 
Poddałam się próbie ożywienia włosów do punktu, gdzie będą do przyjęcia; postanowiłam spróbować jeszcze raz jutro. Nie mogłam doczekać się wolnego dnia, szczególnie w sobotę. To był rzadki przypadek, aby mieć wolny weekend, ale Floyd wisiał mi z wakacjami, dlatego nie mógł powiedzieć nie. Choć szybko przygotowałam dwukrotną ilość ciast, która będzie potrzebna na weekend.
Przeklinałam kilkakrotnie, gdy wyszłam spod prysznica do zimnego powietrza. Wentylator w łazience szedł w nadbieg z cała parą, którą stworzyłam, próbując zalać pokój zimnym powietrzem ku mojemu niezadowoleniu. Zwyczajnie był zepsuty, więc nie mogłam go zamknąć. Mogłam powiedzieć, że właściciel był bardziej zainteresowany rozwiązywaniem Sudoku. Po prostu patrząc na jego biurko mogłam zauważyć, dlaczego naprawianie zajmowało mu wieczność; wpisał dwie siódemki w jeden rząd. 

Przemieszczałam się po łazience podczas owijania ręcznika wokół mojego drgającego ciała. Byłam nadal mokra, kiedy usłyszałam zamieszanie po drugiej stronie drzwi. 
- Lennon, czy jesteś nadal pod prysznicem?! - Dom krzyknął niemal rozpaczliwie. Debatując czy otworzyć drzwi niecierpliwie przestępowałam z nogi na nogę, stojąc tylko w ręczniku. 
- Um nie. Co jest?
- Nie możesz tak po prostu tu wtargnąć! Za kogo ty się do cholery uważasz!? - Dom krzyczał, ale nie było to skierowane do mnie. Zmarszczyłam brwi przyciskając ucho do drzwi, aby spróbować ustalić co dzieje się w moim pokoju. Zazwyczaj nie miałam żadnych ubrań ze sobą. Zostawiłam je w mojej sypialni, jak zawsze.
- Dom, co się dzieje? - Niemal krzyczałam przez drzwi, robiąc krok do tyłu w oczekiwaniu na odpowiedź. 
- Zadzwonię po policję, jeśli nie wyjdziesz! - Dom zignorował moje pytanie i kontynuował "szczekanie". Moje serce biło, gdy słyszałam cichnącą rozmowę, nie krzyczeli, w rzeczywistości mogłam ledwo usłyszeć kroki. Sądziłam, że ktokolwiek to był wyszedł lub szeptał. Moim pierwszym przypuszczeniem był Jason w moim pokoju, który szukał czegoś co mógłby ukraść. To nie był pierwszy raz i wątpię, żeby był ostatni. Miałam tendencję do ukrywania moich kosztowności w pudełku po butach - banał, wiem, ale Jason myślał, że w środku są buty.
Decydując, że nie mogę dłużej zostać w łazience, która powoli zamieniała się w zamrażalkę, pomyślałam, że go zripostuję i uderzę z liścia. Wiedziałam, że Emma będzie mnie pouczać, ale to one nie wiedziała, że kradł. 
Przed otworzeniem drzwi poprawiłam swój ręcznik. Nie mogłam uniknąć niezręcznej sytuacji, nie będąc ubrana, ale nadal mogłam zrobić to z odrobiną godności. Przekręciłam zamek i zrobiłam zaskoczony krok do tyłu, gdy moje oczy rozszerzyły się widząc istny horror.

- Harry zostaw go! - Krzyknęłam, gdy mój pierwszy szok zniknął i znalazłam się poza łazienką. Podchodząc do pary, ściągnęłam postać mierzącą sześć stóp z mojego współlokatora. Może pociągnęłam trochę go za włosy, jego wyraźne mięśnie ostrzegały mnie, że byłam w znanej pozycji, w której on sam dźwignie się z własnej siły. 
Na szczęście wydał swój niedozwolony chwyt za szyję Doma, pozwalając mu upaść na podłogę. Moja ręka była świadomie zablokowana w jego kręconym bałaganie. Zazdrościłam mu miękkości włosów, niemniej jednak wstydziłam się tego przyznać. 
- Znasz to zwierzę?! - Dom kołysał się, gdy podniósł z podłogi. Zignorowałam jego czystą dezaprobatę i podeszłam, aby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku.
- Wszystko okej? Potrzebujesz leczenia szpitalnego czy cokolwiek?
- Nie, nie. W porządku - Warknął, nadal spoglądając na Harrego, który milczał podczas wymiany spojrzeń w przeciwieństwie do mnie - Poważnie, znasz go? - Powtórzył całkowicie wkurzony.
Westchnęłam ciężko, odwracając się w stronę Harrego, który głęboko oddychał pocierając tył głowy. Nie mogłam pomóc swojemu małemu uśmieszkowi, który pojawił się na mojej twarzy - Niestety - Odpowiedziałam ostatecznie.
Zamiast dając rozwlekłą odpowiedź Domowi o tym, jak naprawdę go nie znam, ale w pewnym rodzaju znam, zdecydowałam się na prostą odpowiedź. Przygotowałam się na późniejsze pytania. Patrząc z powrotem na Harrego zauważyłam, jak marszczy brwi na Doma, który robi to samo na niego - Jesteś pewny, że wszystko okej? - Zapytałam ponownie, na co skinął głową - Naprawdę mi przykro, on ma... problemy.
Nie wiedziałam jak wytłumaczyć mu Harrego, w rzeczywistości nie wiedziałam jak go usprawiedliwić. Był tu ktoś, kogo dalej uważałam za nieznajomego i zachowywał się jakby miał prawo tu być, a ja nadal nie krzyczałam i nie wezwałam policji - Z pewnością nie myślałam logicznie.
- Wyjdź - Harry uśmiechnął się szyderczo do Doma z zaciśniętymi zębami. Oczy Doma rozbłysły w moim kierunku, na co subtelnie skinęłam głową. Bez żadnych dodatkowych słów Dom wyszedł, a Harry od razu zatrzasnął za nim drzwi.
- Co ty kurwa robisz w moim domu? Skąd do cholery wiesz gdzie ja mieszkam?! - Krzyczałam uderzając w jego klatkę piersiową z wściekłością, ale lekko go to dotknęło - myślę, że skrzywdził moje ręce bardziej.
- Przebierz się - Odpowiedział bez ogródek i niegrzecznie, wybierając ignorowanie moich pytań. Usiadł na łóżku oczekując, abym wykonała jego polecenie.
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Nie mogłam uwierzyć, że spodziewał się, że zrobię to co powiedział. To było tylko jedno pociągnięcie kogoś wzdłuż alei i teraz wdzierają się do czyjegoś domu. 
Ignorując jego "prośbę", rozejrzałam się dookoła mojego pokoju, gdy spostrzegłam na biurku swój szeroko otwarty zeszyt. Patrząc między książką a Harrym, podeszłam do biurka, aby w końcu go zamknąć. Byłam świadoma, że wyglądało to podejrzanie, ale wolałam to niż żeby przeczytał słowa w środku - ponieważ otworzona strona była notatką o nim. Nie było to nic pewnego, były to najważniejsze rzeczy, które zauważyłam, więc mogłam nad nimi pracować później, ale dla niego nadal byłoby to bardzo niepokojące. 
Zmarszczył brwi odchylając się do tyłu na rękach i patrząc z zakłopotaniem. Przygryzłam wargę zastanawiając się, jak mam zamiar rozegrać moje ostanie działania. Odwróciłam się plecami do biurka kładąc jedną dłoń na zeszycie. 
- Dlaczego tu jesteś? - Zapytałam ponownie. Wiedziałam, że nie miał zamiaru odpowiedzieć, ale nie o to chodziło. Byłam zbyt zajęta tym, co moje ręce robią. Gdy westchnął i pochylił się do przodu przeniosłam ręce za plecy i schowałam zeszyt pod stos czasopism - mając nadzieję, że nie zauważył.
- Ubierz się, wychodzimy. Nie będę prosić ponownie - Wstał odpowiadając. Nie ruszył się w moją stronę, ale gdy tak stał jego postać nadal górowała kilka centymetrów nade mną.
- Wychodzimy? - Powtórzyłam z niedowierzaniem i śmiechem - Z tobą? Jesteś poważny? - Moja kpina wyraźnie z nim nie współgrała, gdy podszedł z zaciętym grymasem na swojej twarzy. 
- Wychodzimy. Ubierz się. Teraz - Wyszeptał z takim tonem, że przez moje ciało przebiegły ciarki. Był ledwie kilka stóp dalej, jednak z każdą sekundą coraz bliżej. Mój oddech przyspieszył, gdy przerażająco przycisnął swoje silnie zbudowane ciało do mnie. Próbując uniknąć ujawnienia strachu utrzymywałam z nim stały kontakt wzrokowy. Jednak mogłam usłyszeć i poczuć bicie moje serca.
Trzymałam się mocno mojego ręcznika bo nie mogłam mu zaufać. Moja podświadomość mówiła mi, abym uciekała, uciekała i nie patrzyła w tył, zadzwoniła po policję i się wynosiła. Mój mózg nie myślał, gdy Harry przycisnął się jeszcze bliżej mnie. Jego usta były lekko otwarte pozwalając, aby jego gorący oddech musnął moją twarz. Z moimi otwartymi ustami, mój oddech uderzyłby tylko czubek jego piersi, może podbródek. 
Nigdy nie widziałam go w stroju na co dzień, tak jak był ubrany dzisiaj. Biała bluzka i zwykle czarne jeansy wyglądały prawie normalnie. Zerkając ponad jego koszulkę zauważyłam opaloną skórę, ozdobioną w kilku miejscach atramentem. Nie rozumiałam, co symbolizował jego tatuaż w kształcie wróbla, ale byłam pewna, że były one w większości okien salonu tatuażu, jego oryginalność została zniszczona lub to rzeczywiście coś oznaczało. Nie zignorowałam reszty licznych tatuaży na jego ramionach, które wyglądały jak gryzmoły. Były jeszcze większą zagadką dla mnie, ale nie byłam w stanie o nie zapytać. Choć było to coś, co mogłam stworzyć w swojej pracy.
- Zdajesz sobie sprawę, ze to niezgodne z prawem, aby włamać się do czyjegoś domu, prawda? 
- Nie włamałem się, twój uroczy chłopak mnie wpuścił.
- Chłopak? - Zaśmiałam się - Mówisz serio? Słowo pochwa go przeraża, nie mówiąc już o pobliżu jednej. 
- Nie jest twoim chłopakiem?
- To nie twój interes, ale nie. I nadal jestem całkiem pewna, że to nielegalne, aby wymusić drogę do czyjegoś domu, kiedy nie jest się mile widzianym.
- Masz zamiar zadzwonić po policję? - Szepnął mi do ucha, jego włosy musnęły mój policzek i szyję.
Włosy na moim karku stanęły na baczność. Czy było to złe, że zostałam nieco zachwycona sytuacją? To był pierwszy raz od dawna, kiedy otrzymałam niewielką ilość uwagi, a teraz facet napierał na mnie, gdy stałam tylko w ręczniku. Nie mogłam zaprzeczyć, że wyglądał dobrze bo wyglądał. Jednak jego osobowość była całkowicie wyłączona. 
Oczekiwał odpowiedzi, poruszając swoją głową bliżej mojej. Odepchnęłam go, ledwie się zachwiał, ale na tyle, że mogłam ponownie zobaczyć jego twarz. Tym razem był o wiele bliżej niż wcześniej. Zieleń w jego oczach była słabo widoczna, jego źrenice były zbyt rozszerzone, tworząc wrażenie głębokich, ciemnych, czarnych oczu. Był prawie nie jak człowiek. Wyglądałby jakby mógł się chłostać w danym momencie, ale tego nie robił. Nie ruszał się, nie mówił i nie byłam pewna, ale nie sądzę, żeby oddychał. 
Pchnęłam go ponownie, jego bliskość względem mnie była niepokojąca, ale złapał mnie za nadgarstki swoimi smukłymi dłońmi. Spojrzałam w dół na moje dłoniei i z powrotem na niego, zakłopotana po przez jego działania i szczerze przestraszona. Mógł z łatwością skręcić mi ręce, połamać kości i nie zwątpiłam w to nawet na sekundę.
- Jeśli się nie ubierzesz, będę cię tak ściskać.
Przełknęłam ślinę na jego groźbę i spojrzałam na podłogę, szukając jakichś ubrań, które mogłabym szybko na siebie zarzucić. Skinęłam głową sygnalizując, że zrozumiałam. Cofnął się na tyle, żebym mogła przejść. Patrzył się z takim zainteresowaniem, że czułam się nieswojo. Szłam zbierając po drodze ubrania przed wejściem z powrotem do łazienki. 
Zamykając drzwi odetchnęłam z niepewnym głosem. Nie zauważyłam, kiedy moje ciało zaczęło drżeć. Nie miałam pojęcia dokąd mnie zabiera. Nie chciałam iść. Nie ufałam mu. Nie był dobrą osobą, mogłam to wyczuć; prawie każdy mógł to wyczuć. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, ale on nie dawał mi wyboru. Rozważałam ponowne zadzwonienie na policję, ale jego głośne walenie do drzwi wybiło mi to z głowy.
- Jeśli nie wyjdziesz w ciągu trzydziestu sekund, wchodzę.
Gapiłam się na drzwi. Z pewnością mógłby je wyważyć z niewielkim wysiłkiem. Wciągnęłam jeansy tak szybko jak tylko mogłam i włożyłam sweter przez głowę w samą porę, zanim uderzył o drewno ponownie. Zanim mógł rzeczywiście zniszczyć mój pokój, niepewnie otworzyłam drzwi. Tak jak myślałam stał tuż obok gotowy by znowu zapukać.
- Chodź - Mruknął, łapiąc za mój nadgarstek, zanim mogłam spokojnie wyjść z pomieszczenia. Zostałam wyciągnięta z własnego domu, jego dłoń wciąż ściskała moją nieprzyjemnie ciasno. Chciałam zadrwić z niego, ale dawał aurorę, która mówiła, że zaśmiałby mi się prosto w twarz. Byłam pewna, że będę miała jakiś znak od jego obsługi moim ciałem.
Ku jego niezadowoleniu musiał pozwolić mi się zatrzymać, żebym mogła założyć buty. Ledwo dostałam szansę, aby ostrzec Doma o mojej nieobecności, zanim zostałam zmuszona znaleźć się w Range Rover'ze, zaparkowanym po drugiej stronie ulicy. Zamknął drzwi, gdy weszłam do środka i zaczął jechać. Moje pytania zostały zignorowane, jechaliśmy i jechaliśmy do niepewnej sytuacji i w nieznanym kierunku. Kolor z mojej twarzy zszedł, kiedy jechaliśmy w nocy przekraczając ograniczenia prędkości. Nerwy zostały umieszczone, gdy skierował się w stronę zaułka z niewieloma światłami ulicznymi, prowadząc nas do nadchodzącego końca. 




Na wstępie chciałam Was bardzoo przeprosić za tą 2-tygodniową przerwę, ale nawał nauki uniemożliwił mi przetłumaczenie rozdziału. W każdym razie cieszę się, że możecie w końcu przeczytać o to ten rozdział :)
Od razu mówię, że nie wiem czy uda mi się wstawić kolejny rozdział za tydzień bo mam egzaminy za niecałe 3 tyg, co oznacza siedzenie przy książkach 24/7. :(

Oczywiście standardowo przypominam Wam o zadawaniu pytań (odnośnie mnie czy też ff) i wpisywaniu się w zakładkę "Informowani" :)

Jestem troszeczkę smutna, że ilość komentarzy z każdym rozdziałem spada, a czytelników przybywa... Nawet, jeśli napiszecie krótkie "czytam" będę wiedziała, że nie robię tego wszystkiego na marne x


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

6 komentarzy:

  1. świetny rozdział, mam nadzieję, że następny pojawi się szybko.
    powodzenia na egzaminach, oby dobrze Ci poszło :)
    @shineninja

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :D
    Dżoana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah!
    Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam, ale niestety nie miałam dostępu do internetu i czytałam w telefonie, więc komentarz wcale tak łatwo się nie pisało. Tak więc piszę teraz, na komputerze.
    Rozdział mnie rozbroił, z resztą jak zawsze.
    Aaaahahahwww!!!
    Hazza!
    Hazza!
    Wszędzie Hazza! ♥
    No, może prawie wszędzie, ale w większości. :3
    Ja to bym sobie nie pogardziła takim Harry'm, który chciałby mi wparować do łazienki. xd Hahah , jednak jestem głupia. ;p
    Ciekawe co powie bad Paul, na Lennon u siebie. :d Hah, Haroldzie, broń jej. Serio, nie mogę się doczekać. :)
    Wstawiłybyście w tą niedzielę? Na prawdę mi zależy. ♥
    Uwielbiam Was.

    OdpowiedzUsuń
  4. SUPER! KOCHAM TO OPOWIADANIE. TŁUMACZ DALEJ, ROBISZ TO ŚWIETNIE xoxo.

    OdpowiedzUsuń