poniedziałek, 10 marca 2014

Chapter 4

Z perspektywy czasu nie miałam nic przeciwko, aby pracować w środę. Był to środek tygodnia i przez większość czasu piekarnia była całkiem pusta. Początek tygodnia kończył pośpiech, natomiast koniec tygodnia nie zaczynał szaleństwa, aż do jutra. Środa była dniem, w którym mogłam się wyluzować. Nadal musiałam piec, robić i dekorować, ale tolerowałam to bardziej niż w inne dni tygodnia. 
Byłam w radosnym humorze, ponieważ mój dzień rozpoczął się w jeden z moich ulubionych sposobów. Gdy skończyłam jeść miskę cocopops, zauważyłam błąd edycji w książce, którą czytałam; „The Only Sister” James’a Craig’a. To było moim dziwnym zainteresowaniem; znajdowanie błędu dawało mi poczucie spełnienia.
Tak bardzo jak kochałam czytać, kochałam naprawiać błędy ludzi. Nigdy nie mierzyłam się z wydawcą czy cokolwiek, ale robiłam to w mojej książce. Dom uważał, że jestem dziwna, cholera nawet Nia uważała, że jestem trochę stuknięta. Dlaczego nie możesz cieszyć się książką, zamiast szukać dziury w całym? Często mi mówiła. Każdy cieszy się z innych rzeczy. I takim sposobem cieszę się czytając i robiąc techniczną korektę już opublikowanych książek. Również pomogło mi to z moją techniką pisania. Jeśli ktoś kiedykolwiek znalazłby błąd w mojej pracy prawdopodobnie przeżyłabym załamanie. Może nie dosłownie, ale cholernie by mnie to wkurzyło.
- Przerwa na lunch? – Floyd zażartował wchodząc do kuchni i biorąc jedną ze świeżych bułek z półki.
- One właśnie wyszły z-
- Kurwa, gorące!
- Piekarnika – Wzdrygnęłam się kończąc swoje zdanie, kiedy patrzyłam jak biegnie do zlewu i wystawia swoje jaskrawoczerwone palce pod wodę.
- Cholera – Westchnął wciąż z ręką pod kranem – Nie spodziewałem się, że to będzie takie gorące.
- Przepraszam, powinnam cię była ostrzec.
- Nie martw się, moja wina. Tak czy inaczej nie powinienem kraść jedzenia. Żona mówiła, że potrzebuję diety – Śmiał się pocierając swój duży brzuch niepoparzoną ręką – Nie rozumiem dlaczego tak powiedziała. Jestem pewny, że Victoria Secret będzie dzwonić do mnie lada dzień  chcąc nowego top modela. 
- Nie zapomnij o mnie, kiedy będzie bogaty i sławny – Zażartowałam ocierając resztę maki i z moich rąk o fartuch. 
- Nie marz o tym. I tak chciałbym cię zatrudnić jako mojego osobistego kucharza. Nikt nie może pokonać twoich belgijskich bułeczek.
- Są bardzo dobre, no nie? – Uśmiechnęłam się z powrotem.
- Nie trać głowy panienko albo zostawię cię, abyś piekła kolejne czterysta bochenków chleba.
- O boże, nie. Zeszły tydzień był wystarczający, dzięki. Mam teraz barki ze stali. 
- Pewnie, że masz kochanie. Teraz idź na swoją przerwę, zanim wezmę ją za ciebie.
- W porządku, w porządku, idę – Zaśmiałam się zdejmując swój fartuch przez głowę i zmierzyłam w kierunku małego pomieszczenia dla personelu.
Chwyciłam torbę i zmieniłam swój służbowy t-shirt na białą bluzkę, zanim weszłam na przód sklepu. 
- Miłego lunchu – Nia zawołała, kiedy przechodziłam obok niej. Skinęłam szybko głową i odpowiedziałam.
- Dzięki, do zobaczenia za godzinę – Z małym zachwianiem szybko opuściłam sklep i wzięłam głęboki wdech zanieczyszczonego miejskiego powietrza.

Nie określiłam, gdzie dokładnie iść, ale w rzeczywistości szukałam spokojnego miejsca, aby trochę popisać., lecz znalazłam się po drugiej stronie ulicy mojego starego uniwersytetu. The University of East London Town – Nie mam pojęcia czemu na końcu dali „town” bo Lonydn nie był niczym zbliżonym do małego miasteczka, był miastem, nawet stolicą.
Był tu stary budynek po drugiej stronie ulicy, gdzie opierałam się o wysoki ceglany mur. Docisnęłam swoje plecy mocnego do niego i podpierałam się na jednej nodze. Studenci kręcili się wszędzie dookoła. Nie rozpoznałam nikogo, ale ledwo nauczyłam się ich twarzy po dwóch miesiącach bycia tam.
Dwa miesiące były wystarczające, abym wiedziała, że to nie było dla mnie. Oni zawsze mówią wytrzymaj swój pierwszy rok, ale to zanudzało mnie na śmierć. Kocham czytać i pisać, ale nienawidzę być informowana, kiedy mam to zrobić, co przeczytać i o czym napisać. Bez obrazy dla profesorów ale sci-fi i romanse generalnie nie były moją mocną stroną. 
Przygryzłam wargę, nie wystarczająco, aby krwawiła, ale wystarczająco, abym wyglądała na skoncentrowaną. Patrzyłam przez bramę z żelaza i zastanawiałam się czy uciekanie było słuszne. Tak naprawdę byłam nigdzie w moim nowym życiu, ale siedząc cały dzień w klasie czułam, że umieram. Utknęłam w labiryncie.
Dwadzieścia minut mijało powoli, pozostałam dalej dociśnięta do ściany, kiedy inna postać skopiowała moją pozycję kilka metrów ode mnie. Nie byłam pewna, czy stoi tak blisko, ponieważ jest to jego miejsce, gdzie się zatrzymuje, czy też czegoś chce. Powoli odwróciłam głowę w lewo w twarz podejrzanego. Byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam, że się na mnie gapi.
Harry Styles, nie miałam pojęcia co on robił, ale jego mowa ciała sugerowała, że coś opracowywał. Stał wysoko i pewnie, powoli zaciągnął się papierosem, który luźno spoczywał mu w dłoni. Powiedziałabym, że to szkodzi , ale czułam, że po prostu zaśmiałby mi się prosto w twarz. 
Wciąż patrzyłam na niego z zaciekawieniem, kiedy wreszcie odwrócił głowę wydmuchując dym w moją stronę. Zmrużyłam oczy na niego, zacisnęłam usta i zmarszczyłam nos. To jest jedna z najbardziej nieuprzejmych rzeczy, jakie można komuś zrobić, to obrzydliwe. Na szczęście stał na tyle daleko, że dym wypuszczony z jego ust rozpłynął się w powietrzu, zanim doleciał do mojej twarzy. 
- Jeśli masz zamiar powiedzieć mi, że jest to złe dla mojego zdrowia, to wiedz, że nie byłoby to mądre posunięcie. 
- Nie planowałam tego powiedzieć – Splunęłam na niego, patrząc pod wrażeniem jak uśmiechały się z wyższością jego rysy twarzy.
Wyrzucił niedopałek papierosa i przycisnął go do ziemi swoją stopą.Teraz nie było dymu, więc mogłam dostrzec kilka różnych ran i urazów pokrywających jego twarz. Przewróciłam oczami na jego wygląd, nie mógł nawet zaprzeczyć, że się bił – to było oczywiste. Podbite oko, opuchnięte policzki i zadraśnięte kłykcie; nie dostajesz takich obrażeń po jeździe na rowerze czy spadnięciu ze schodów. 
Cisza wisiała w powietrzu, skupiałam się na czymkolwiek byle nie na jego twarzy, podczas gdy on robił dokładnie odwrotnie. Mogłam poczuć jak jego przenikliwe spojrzenie pali mnie w bok głowy. Oblizałam swoje usta w nieuwodzicielski sposób, zanim przeniosłam swój wzrok na niego i podniosłam brwi w procesie. Teraz oboje patrzyliśmy się na siebie, ale nie chciał przerwać milczenia. To nie był konkurs  kto mógł dłużej milczeć, więc ewidentnie się poddałam.
- Masz przecięta skórę pod okiem – Stwierdziłam ni stąd, ni zowąd. Nie mogłam wymyślić nic innego, co mogłabym powiedzieć, więc oczywiście naszło mi to na język. Nie byłam najlepsza w rozpoczynaniu rozmowy, jeśli można tak powiedzieć. 
- Masz w zwyczaju wskazywanie ran u innych osób?
- Nie, jeśli bym miała to wstałabym i powiedziała, że masz przecięta skórę nad okiem, fioletowy siniak na lewym policzku i zadraśnięte kłykcie.
- Zabawne – Powiedział bez humoru w swoim głosie – Więc Lennon co ty tu robisz? – Zapytał    w sposób, który wydawał się brzmieć jak przyjazne pytanie, jak byśmy byli naprawdę znajomymi.
- Wiec Harry, masz w zwyczaju zadawanie nieznajomym przerażających pytań?
- W jaki sposób to było przerażające?
- Cóż, normalnie nieznajomi nie pytają innych nieznajomych co robią w określonym miejscu – Odpowiedziałam krzyżując ramiona na piersi.
- Nie jesteśmy nieznajomymi, znam twoje imię – Jego uśmiech robił się coraz większy, gdy mówił. Tak czy inaczej zaśmiałam się tuż przy nim, co myślę, że go zmyliło , gdy patrzyłam, jak łączył swoje brwi razem.
- Jesteśmy nieznajomymi.
- Cóz –
- Nie.
- Nawet nie wiedziałaś, co miałem zamiar powiedzieć – Mówił niskim głosem, jego oczy przenikały moje. Nie lubiłam jego nagłej zmiany w zachowaniu.
- Nie chcę nawet wiedzieć.
- Kto wykręcił ci dzisiaj tampona? – Zażartował, ale ja się wzdrygnęłam, to była absolutnie okropna obraza. Myślę, że mój wyraz twarzy mu to uświadomił i nagle przestał się śmiać.
- Możesz zostawić mnie samą?
- I pomyśleć, że mnie lubiłaś – Jego zadowolony z siebie uśmiech powrócił, kiedy jego głos sprawnie wyszedł z ust. Uniósł brwi na chwilę, czekając na rodzaj reakcji.
- Co dało ci tak śmieszny pomysł?
- Widziałem jak mnie obczajałaś, kiedy ostatnim razem się spotkaliśmy.
- Jesteś poważny? – Zaśmiałam się głośno – Nie obczajałam cię.
- Ah, ale obczajałaś.
- Po moim trupie.
- Może to było zaplanowane – Odpowiedział bardzo cicho, tak że cofnęłam się do tyłu za jego dobór słów. To nie był żart, jego głos był dosłownie poważny.
- Co? 
- Nic – Szybko oddalił moje pytanie, ale nie zapomnę o nim – Więc, jeśli mnie nie obczajałaś, to dlaczego się gapiłaś?
- Nie gapiłam się – Prawie krzyczałam przewracając oczami na niego.
- Pierwszym etapem kłamania jest zawsze odmowa.
- Oh, spierdalaj. Muszę wracać do pracy – Zaczęłam się odwracać, kiedy jego dłoń chwyciła mnie za ramię.
- Nie musisz, nadal masz jeszcze półgodziny. 
- Kim ty do cholery jesteś? – I dlaczego on zna moje godziny przerw na lunch?
Pchnęłam jego rękę z dala i ponownie w pełni się do niego odwróciłam. Skanowałam jego ciało w poszukiwaniu jakiś oznak psychopaty, ale ich nie znalazłam. Co nie oznaczało, że nie był niebezpieczny. Niewidomy mógłby zobaczyć, że jest groźny. Ostrzeżenia Nia z ostatniego miesiąca zostały obsadzone głęboko w moim mózgu i zaczynałam jej wierzyć.  Rozmowa z nim nie była prawdopodobnie mądrym posunięciem.
- Jestem Harry Styles, teraz Lennon, powiedz mi kim ty do cholery jesteś. Jesteś jakaś psychiczna? Profilujesz ludzi?
- O mój boże, mówisz poważnie? – Jego pusta odpowiedź zatrzymała mój śmiech – Mówisz poważnie? O mój boże. Czy wyglądam dla ciebie na kogoś psychicznego?
- Nie wiem, oni mają jakiś określony wygląd? – Wziął ostrożny krok naprzód, a jego oczy ani  razu nie opuściły moich.
- Czy ja troszczę się o szklaną kulę albo próbuję czytać ci z dłoni? Nie. Teraz zostaw mnie – Zrzuciłam agresywnie jego rękę z mojej, tylko po to, żeby znowu ją tam umieścił. Co było z nim i chwytaniem mojej ręki? Nie byłam dzieckiem, które potrzebowało być trzymane na krótkiej smyczy.
- Nie sądzę, że wiesz z kim rozmawiasz.
Jego głos stał się nagle głębszy i bardziej straszny. Natomiast jego oczy intensywnie się we mnie wpatrywały; źrenice rozszerzyły się, przez co wydawały się całkowicie czarne. Całe jego ciało górowało nade mną, kiedy podszedł jeszcze bliżej, czułam się znacznie mniejsza. Próbował przejąć domniemaną władzę nade mną.
- Z Harrym Stylesem najwyraźniej – Splunęłam – Teraz, czy zechciałbyś zostawić mnie w spokoju?
- Nie – Warknął idąc krok bliżej, jeszcze krok, a jego oddech po papierosie będzie wypełniał moje zmysły. 
- Będę krzyczeć w niebogłosy, jeśli zrobisz jeszcze jeden krok naprzód – Warknęłam.
- Nie zrobisz czegoś takiego – Ostrzegł.
- Czyżby Harry Styles bał się małej krzyczącej dziewczynki?
- Jesteś tu studentką? – Zapytał, a jego głos znów był spokojny. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, na co skinął głową w stronę uniwersytetu.
- Nie, dlaczego pytasz? – Odpowiedziałam ostrożnie.
- Po prostu się zastanawiałem.
- A ty?
- Czy ja wyglądam jak student?
- Nie bardzo. Większość z nich wydaje się wyglądać na dość inteligentnych. Cecha, której nie posiadasz.
- Jesteś zabawna Lennon – jego twarz rozjaśniła się lekkim uśmiechem, ale zniknął tak szybko jak się pojawił – Ale wyglądasz na studentkę.
- Byłam – Uniósł brwi – Nie moja mocna strona. Tu jest więcej życia niż w klasach.
- Pracujesz w piekarni.
- Dziękuję ci za to, jestem w pełni świadoma, że moja praca to gówno, ale jeśli mógłbyś dać mi poudawać przez pięć minut, że faktycznie cieszę się z mojego życia, to będę ci wdzięczna.
- Nie lubisz piecz?
- Naprawdę to nie.
- Szkoda, twoje ciasto nie było w połowie złe.
- Dzięki, tak myślę.
- Co studiowałaś?
- Ah, niezła próba, ale myślę, że już dość tworzenia więzi jak na jeden dzień. Do widzenia Harry Styles – Odpowiedziałam odwracając się na pięcie i szybko idąc z powrotem do mojego miejsca pracy.

Niebawem, gdy moje nogi były w ruchu usłyszałam dzwonienie telefonu, nie mojego i nikogo innego w okolicy, więc przypuszczałam, ze był to Harry, który uważał naszą rozmowę za oficjalnie zakończoną – ku mojej uldze.
- Pójdę z tobą, idę w tamtą stronę – Skoczyłam, kiedy usłyszałam głos pojawiający się znikąd obok mnie. 
Kroki Harrego były dłuższe niż moje, co oznaczało, że jego spacer równał się z moim truchtem. Zmrużyłam oczy na niego widząc, że wciąż trzyma telefon przy swoim uchu. Czy on poważnie próbował mnie zdenerwować?
- Nie, dzięki.
- To nie było pytanie.
- Jesteś dość wytrwały i wymagający, no nie?
- Związane jest to z pracą.
- I co się na to składa?
- Myślę, że już dość tworzenia więzi jak na jeden dzień – Wyśmiewał moje wcześniejsze oświadczenie.
- Jezu Chryste jesteś wkurzający – Zaśmiał się z mojej odpowiedzi – Co? Znowu część o pracy? – Warknęłam, na co wypuścił z siebie śmiech. Kocham sprawiać, ze ludzie się śmieją, zwłaszcza Harry Styles. Śmiał się w złych momentach i irytowało mnie to.
- W porządku Louis, zajmę się tym później. Będę tam w sekundę. Cześć – Zajęło mi chwilę, aby zarejestrować, że rozmawiał z osobą po drugiej stronie telefonu. 
- Ah chłopak? – Zażartowałam ku jego niezadowoleniu najwyraźniej.
- Co? – Splunął z jadowitym tonem.
- Cóż, facet o imieniu Louis zadzwonił do ciebie, oczywiście rozważając kwestionowanie cię w sprawie mojej obecności – Jego oczy rozszerzyły się na moje oświadczenie – Co? Powinieneś nauczyć się ściszać głos rozmówcy, nigdy nie wiesz kto słucha – Zażartowałam przed powrotem do poprzedniego tematu – Więc, obawia się, że masz zamiar porzucić jego disco kij i przeskoczyć z powrotem do innej drużyny?
- To nie jest nawet śmieszne.
- Szkoda, uważam, że to dość zabawne. No i jesteśmy. Do widzenia Harry Styles – Powiedziałam szybko, kiedy zbliżyliśmy się do drzwi piekarni. 
- Do zobaczenia Lennon Rae – Mrugnął, mój cios w jego ego nagle zniknął z jego pamięci.
- Nie do zobaczenia – Odpowiedziałam po odnalezieniu w sobie spokoju. 
Nagle byłam bardziej sceptyczna o nim, znał moje nazwisko, coś czego nigdy nie miał przyjemności poznać. Próbowałam zachowywać się normalnie, ale w środku coś tykało w moim mózgu. Wiedziałam, że nie był dobry, słyszałam to od Nia, która irytująco mnie fascynowała i czyniła niespokojną. To jest ta sama koncepcja, jeśli napiszesz „zakaz wstępu, niebezpieczeństwo” lub „nie dotykaj”; tylko człowiek zrobi dokładnie odwrotnie, to sposób w jaki możemy poczuć adrenalinę. Jednak nie chciałam adrenaliny związanej z Harrym Stylesem.
 - Myślę, że będę jedynym, który o tym zadecyduje – Uśmiechnął się, zanim zniknął po drugiej stronie ulicy, nawet wcześniej się nie oglądając, idiota.

Gdy dzwonek zadzwonił wewnątrz piekarni sygnalizując moją obecność, Nia stała w drzwiach z rękoma na piersi i grymasem na twarzy. Wydobyłam z siebie kilka niezgłębionych dźwięków i skrzywiłam się na nią.
- Hej Nia..
- Lennon ostrzegałam cię.
- Nie zrobiłam niczego.
- Co robiłaś z Harrym Stylesem?! Ostrzegałam cię przed nim.
- Wkurzał mnie okej? Po prostu załatwiałam swoją własną sprawę, a on pojawił się znikąd. 
- Gdzie byliście?
- Na zewnątrz uniwersytetu, dlaczego pytasz?
- Wschodniego uniwersytetu?
- Tak.. – Odpowiedziałam zakłopotana jej nagłym zainteresowaniem mojej lokalizacji.
- Hmm – Dziwacznie rozważała – Dziwne, Harry Styles znowu na Wschodzie - Stukała palcami o brodę w zamyśleniu – Jeszcze więcej powodów, aby trzymać się od niego z daleka.
- Dosłownie nie mam pojęcia o czym mówisz, ale nie planuję ponownie go zobaczyć. Nie martw się.
- To nie o ciebie się martwię.
- Co? Teraz martwisz się o niego? – Wypuściłam z siebie rozdrażniony śmiech na jej nagłą zmianę decyzji na tzw. diabła.
- Po prostu to zostaw. Zapomnij o wszystkim co wspomniałam.
- Nie, ukrywasz coś. Co się dzieje? Czego nie wiem?
- Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz, ale nie jestem tą osobą, która powinna z tobą o tym rozmawiać.
- Więc, kto do cholery powinien mi to powiedzieć?
- Dziewczyny skończyłyście plotkować? Mamy ciasta do zamrażania – Głos Floyda zaskoczył mnie. Miał zwyczaj pojawiania się znikąd. Nia stała w ciszy, a jej oczy co chwila przenosiły się między mną o nim.
- W porządku, będę tam w sekundę – Zawołałam zanim odwróciłam się do Nia – Co? Floyd? Co Floyd wie?
- Więcej ode mnie, to wszystko co mogę powiedzieć. Prawdopodobnie nie powie ci za dużo, cóż nie powie niczego więcej niż ja już ci powiedziałam.
- Oh.
- Nie tylko ty Len, nikt nie powinien wiedzieć tu o takich rzeczach.
- Rzeczach? Mogłabyś być trochę mniej niejasna?
- To wszystko dla twojego własnego bezpieczeństwa.
- Okej, nieważne. Idę z powrotem piecz ciasta udając, że kocham swoje życie.
- Len – Westchnęła – Nie bądź taka, proszę spójrz na to z mojego punktu widzenia – Chciałam się zaśmiać, jej punkt widzenia? Nie miałam pojęcia co ukrywała, więc nie mogłam spojrzeć na to wszystko z jej perspektywy – To nie jest coś, w czym chciałabyś brać udział.
- Wiem to, po prostu nienawidzę pozostawać w niewiedzy.
- To ssie, wiem, ale to dla twojego własnego dobra i hej pieczenie ciasta nie jest wcale takie złe. Mogło być gorzej, mogłabyś słuchać starych ludzi narzekających na ceny pieczywa.
- Są całkiem drogie – Zaśmiałam się, gdy wchodziłam do pokoju dla personelu, aby ponownie włożyć na siebie bluzkę i fartuch. Dobra robota, nie pracowałam w modnych ubraniach bo nie wyglądało to dobrze.
- Zamknij się, one stanowią większość naszej wypłaty – Obje się śmiałyśmy, zanim odwróciłyśmy się do naszych przydzielonych stanowisk i wróciłyśmy do robienia tego, w czym byłyśmy najlepsze. 

Wszystkie myśli o Harrym Stylesie zostały rozproszone, gdy przewracałam kawałek świeżego ciasta, tylko po to by znów pojawiły się tak szybko przy leniwym ugniataniu wszystkich składników razem. Było w nim coś, co nie dawało mi o nim zapomnieć. Był niewątpliwie przystojny i mogłam się założyć o dowolną sumę pieniędzy, że o tym wiedział i używał to na swoją korzyść. Było jasne, że nie grał czysto przez wygląd jego ran. Nie zostały poniesione w legalnej bójce; nie było wątpliwości, że stało się to w klubie, na ulicy lub w wojnie gangów.
Był pełny temperamentu, wrogi, pewny siebie, tajemniczy i zdaje się, że inspirujący. Był typem osoby, na którą czekałam, aby wkroczyła do mojego życia, nie, aby ją poznać, ale stworzyć w mojej głowie. Miał swoją „przeszłość”, a ja zamierzałam stworzyć cholernie dobrą historię, o której nie będzie miał pojęcia. Harry Styles był moim nowym projektem, nawet o tym nie wiedząc. 

Przepraszam Was, że dodaję dopiero dzisiaj, ale wczoraj nie miałam, kiedy tego zrobić. Tak czy inaczej myślę, że wynagrodziłam Wam to tym rozdziałem bo mamy wreszcie HARREGO! Jak dla mnie ten rozdział był boski no i cóż, więcej Was nie zanudzam. 
Przypominam o zadawaniu pytań i dzieleniu się wrażeniami na tt pod hashtagiem #DecodeFF
No to do niedzieli. Lots of love xx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)

6 komentarzy:

  1. Nawet nje wiesz jak ty swietnie piszesz, odpowiedzu Lennon to juz jest mistrzostwo !

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże! xd
    Haha, Lennon jest mistrzynią. Nie da sobie być pomiataną przez Styles'a. I to w niej lubię, buntowniczka i tyle. :p
    Będzie musiała od Loyda jak najszybciej dowiedzieć się co jest nie tak. Bo cóż... jak już zdążyłam się dowiedzieć, umiera w niewiedzy.. ;d Mam fazę, na to opowiadanie. Już chcę kolejny chapter. :d
    Ojoj, nic się nie stało, że później dodany, ważne, że był Harry. :3
    HAHA! A tutaj to już w ogóle dowaliła! xD - ' Harry Styles był moim nowym projektem, nawet o tym nie wiedząc.'
    Lałam z tego. ;d W końcu to nie Styles zbiera informacje, tylko ona. :d
    UWIELBIAM! ♥
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! ♥
    Normalnie kocham Was tłumaczki, za to tłuamczenie! ♥♥ :d

    OdpowiedzUsuń
  3. awwww kocham ten blog ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. wiecie co :) to jest drugi blog który mi sie spodobał ♥ fajnie go tłumaczycie
    juz sie nie moge doczekac nastepnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń