niedziela, 2 marca 2014

Chapter 3

Lennon's POV:


- Len, czy dostawa jest gotowa na jutro?
Westchnęłam ciężko. Byłam zmęczona, kończyłam swoją pięcio-nadgodzinną pracę - na dodatek nadgodzinny nie były płacone. Floyd nigdy nie mógł odmówić zamówienia, tym bardziej, gdy klient był skłonny zapłacić ponad tysiąc funtów za chleb. Aczkolwiek kto potrzebuje ponad czterystu bochenków chleba? Na następny dzień też. Utknęłam w obskurnej piekarni na ponad piętnaście godzin. Zaczynałam mieć halucynacje, dwie godziny temu mogłabym przysiąc, że bochenek chleba mówił do mnie.
- Prawie – Odpowiedziałam kontynuując wyrabianie ostatniego kawałka ciasta w tym dniu. Miałam już zaplanowane, że gdy skończę, chciałabym upaść na łóżko i udawać, że prawdziwy świat nie istnieje. Chociaż na parę godzin, zanim będę musiała wrócić tu z powrotem w ciągu kolejnych dni.
-Będzie w porządku, jeśli zamkniesz dzisiaj? Wieczorem zabieram żonę do West End – Floyd zapytał wystawiając swoją głowę przez drzwi. Był już ubrany w płaszcz i szalik, zakładając, że moja odpowiedź byłaby twierdząca, zanim jeszcze zapytał.
- Taa, pewnie – Odpowiedziałam na pół gwizdka. To nie robiło różnicy czy zmykałam czy też nie. Szybko skinął głową i bez żadnego słowa pospiesznie wyszedł.
Nia wyszła godziny temu, gdy piekarnia była zamknięta dla ludzi, szczęściara. Miała do czynienia z klientami, ale to była ledwie ciężka harówka. Nasza przyjaźń była trochę wyłączona w ubiegłym miesiącu, odkąd zjawili się tamci klienci. Ostrzegała mnie przed ich przyjściem. Zawsze była na brzegu i podnosiła głowę, gdy ktoś wchodził do piekarni, nie dowiedziałam się jeszcze, co dokładnie było tego powodem.
Moimi palcami pokrytymi mąką włączyłam radio. Głośniki ledwo działały, ale każdy inny głos niż wymierające piekarniki był dla mnie wystarczający. Nie mogłam zmienić stacji w radiu; brakowało przycisku, więc nie było innego wyjścia niż słuchanie melodii z BBC radio five. To nie była moja ulubiona stacja, ale mogłam ją znieść. Jedyna rzecz, która mnie wkurzała była ciągła rozmowa prezenterów zamiast puszczenie muzyki.
Nienawidziłam piecz chleba. Wiem, że robiłam to dla zarobku, ale było to żmudne, męczące i odurzające. Mogłam wykonać dwadzieścia bochenków dziennie, ale czterysta? Następnym razem odmówię, tak jak każdy rozsądny człowiek by zrobił. Moje ramiona bolały, rano będą wyglądały jak ze stali. Mogłabym chodzić do pobliskiej siłowni i zawstydzić wszystkich krzepkich mężczyzn.
Informowałam wielokrotnie Floyda, że przydałaby mi się jeszcze jakaś ręka w kuchni, ale on upierał się, że sama robię to najlepiej i nie będzie niepotrzebnie płacił innym pracownikom. 
Przekręciłam piekarniki na off i dałam im dobrego, ciężkiego kopa – w przeciwnym razie nie wyłączyłyby się. Floyd odmówił kupowania nowego sprzętu; jeśli nadal gotowały jedzenie to były idealne. Mówił tak bo nie musiał z nich korzystać. Skrzywiłam się, kiedy ból rozprzestrzenił się po mojej stopie i nodze – Cholerstwo – Mruknęłam pod nosem. W końcu ból ustał i wszystkie oznaki życia przestały istnieć.
Po zawinięciu mojego szalika wokół szyi i zapięciu płaszcza wreszcie byłam gotowa do wyjścia. Szybko jeszcze upewniłam się czy wszystkie piekarniki na pewno są wyłączone – Nie sądzę, aby Floyd chciał zobaczyć do połowy spaloną piekarnię. Nie planowałam wzniecić ognia w Londynie.
Oczywiście zamknięcie piekarni nie było takie proste. Drzwi były do połowy popsute i musiałaś trzymać klamkę w niezręcznej pozycji, tak aby udało się przekręcić kluczyk. Moja ramiona czuły dosłownie śmierć i ostatnią rzeczą jaką chciałam zrobić była walka ze starymi, zniszczonymi drzwiami. Niemniej jednak, po pięciu minutach mamrocząc przekleństwa i uderzając pięścią w drewno, ostatecznie zostały zamknięte.
Piekarnia nie była położona w zaułku; w rzeczywistości było tu bardzo żywo w nocy. Minęłam kilku singli, par i rodzin, gdy przechodziłam przez drogę w stronę stacji metra. Oparłam się pokusie, aby pokazać środkowy palec, wściekłemu kierowcy, który uderzył w klakson trąbiąc na mnie.
Stacja metra była nieżywa, stałam sama na peronie. To nie pierwszy raz, kiedy tak się dzieje. White Chapel nie było znane z nocnego życia, dlatego metro było opuszczone. Moje oczy stale rzucały na ekran sprawdzając, kiedy przyjedzie następny pociąg.  Chciałam jak najszybciej dostać się do domu, moje oczy powoli zamykały się z powodu braku snu.
Straszy mężczyzna  w tym samym przedziale patrzył zdezorientowany w moim kierunku. Jego oczy były szerokie i czerwone jakby płakał – albo to albo był nałogowcem. To ostatnie nie zaskoczyłoby mnie. Wiedziałam, że Londyn był kołem narkotyków; miałam oferowane te substancje więcej niż jeden raz. Wiedziałam też, że czasami nie dostaje się tego czego się chce, najprawdopodobniej większość toreb z biały proszkiem, które dostawałeś były z trutką na szczura, tylko po to by wypełnić masę. Nic dziwnego, że dostawcy narkotyków byli obarczeni.
Siedziałam wpatrując się w niego z neutralnym wyrazem twarzy. Moje ramiona były złożone na piersi, a moje ciało kołysało się z ruchem pociągu. Na szczęście musiałam czekać tylko na kilku przystankach, aby w końcu opuścić wagon.
Ulice otaczające mój dom w Bethnal Green nie były co prawda przyjazne, ale było mało prawdopodobne, abyś została napadnięta. Pijany, bezdomny mężczyzna próbujący serenadę z wulgarną piosenką był najpoważniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek doświadczyłam.  Musiałam dać mu punkty za oryginalność, ale z drugiej strony niszczył mi psychikę.
Otuliłam ciało płaszczem, delektując się ciepłem, które mi zostało. Zaczęłam biec lekkim truchtem, gdy zobaczyłam dom przed oczami. Widok budynku sprawił, że zmarszczyłam brwi. Cegła wyglądała na przestarzałą, okna nie były podwójnie oszklone, a mały ogród był pełen śmieci. Nie do końca żyłam w luksusie, ale trudno, żeby piekarnia płaciła dobrze. Mogłam dawać sobie radę finansowo i tak było.
Jak zwykle drzwi były otwarte, bez względu na to, ile razy skarżyłam się na Jasona za brak bezpieczeństwa, nigdy nie słuchał. Przewróciłam oczami, popchnęłam otwarte drzwi i zatrzasnęłam je na jakiś czas. Rozejrzałam się po brudnym korytarzu. Mogłam usłyszeć grający telewizor, co wskazywało na to, że nie byłam sama. Rzuciłam swój płaszcz i szalik na półkę i ruszyłam wzdłuż korytarza.
- Drzwi znowu były otwarte – Mruknęłam, siadając na zużytej kanapie obok Doma. Jego oczy na chwile spojrzały na mnie zanim znowu cała swoją uwagę zwrócił na program gotujący, który obecnie leciał.
- Przysięgam, że robi to tylko dlatego, żeby nas wkurwić. Co do cholery ona w nim widzi? – Westchnął przed wciśnięciem opcji menu na pilocie. Skanowałam nadchodzące programy i zdecydowałam, że nie było niczego godnego uwagi, zatem postanowiłam oglądać cokolwiek Dom wybierze.
- Jego istnienie mnie wkurwia – Wymamrotałam gniewnie. Jason był w pełni świadomy, że go nie lubiłam. Powiedziałam mu wielokrotnie, że był największym dupkiem świata – oczywiście odbierał to jako komplement i ślubował żyć pod tym tytułem. Mój wstręt do niego nie współgrał z naszą współlokatorką Emmą, jego dziewczyną.
Daj mu szansę. On naprawdę jest miłym facetem, jeśli się go pozna – wykładała mi to wiele razy i za każdym razem, nie umiałam uwierzyć w ani jedno słowo wydobywające się z jej ust. Byłam przekonana, że nigdy faktycznie go dobrze nie poznała; jedyną rzecz, którą można było od nich usłyszeć było ich wezgłowie uderzające o ścianę o każdej godzinie w nocy.
- On nie płaci czynszu, traktuje to miejsce jak hotel. Pewnego dnia zamierzam się zemścić.
- Zemścić? – Zaśmiałam się obojętnie – Co zamierzasz zrobić? Umieścić krem do usuwania włosów w jego szamponie czy coś?
- Oh nie. Mam znacznie więcej wyobraźni niż to. Po tym jak z nim skończę, nigdy nie będzie chciał tu zostać – Jego głos brzmiał nieco wrogo. Nie mogłam wziąć go na poważnie i wypuściłam z siebie śmiech.
- Nie mogę się tego doczekać. Możesz zorganizować to, kiedy też będę w domu? Nie chciałabym tego przegapić.
- Wszystko dla ciebie Laleczko – Odpowiedział ściskając moje policzki. Zmarszczyłam na niego brwi za ten okropny pseudonim dla mnie. Przebierzesz się raz za żywą, przerażająca lalkę na Halloween i on nie da ci spokoju – Oh i przy okazji, zjadł twój ostatni pot noodle*.
- Pieprzona ciota. Pójdę na górę i powiem mu co o nim myślę – Chrząknęłam, wstałam z kanapy i otworzyłam drzwi z wściekłością.
- Powodzenia, nie ma go tam – Dom odpowiedział, nawet nie odwracając się od ekranu. Jego głos znów powrócił do zwykłej monotonnej jaźni – Poszedł do knajpy ze swoją ułomną grupą przyjaciół – Pomimo mojego wkurwionego humoru, nazwanie ich ułomnymi wywołało u mnie chichot. Jedyna rzecz, która bardziej wkurzała mnie od Jasona byli jego idiotyczni przyjaciele. Mieli chyba około pięćdziesiąt komórek mózgowych. Pierwszy raz, kiedy zostałam zmuszona ich spotkać, musieliśmy przetrwać pub quiz; jedyne pytanie, na które dobrze odpowiadali było przeliterowanie ich imion – cóż w rzeczywistości jednemu z nich nie udało się zrobić tego poprawnie, oczywiście zrzucił to na alkohol.
Dwukrotnie sprawdziłam szafki kuchenne, gołe półki potwierdziły, ze po raz kolejny zjadł moje jedzenie. Pot noodle było bardzo pyszne, więc jak widać miał potrzebę go ukraść. To było podpisane moim imieniem z pięć razy – jednak nie miało to znaczenia. Nie oczekiwałam od niego niczego – to było stałym zjawiskiem.
- Idę zdobyć coś do jedzenia. Może poczęstuje siebie mikrofalowym ryżem – Zażartowałam bez cienia humoru w moim głosie.
- Oo – Dom odpowiedział – Zrobiłaś mi ochotę. Weź trochę mleka jak tam będziesz.
Wciągnęłam mój szalik i płaszcz z powrotem, nic dziwnego, że ubrania były jeszcze ciepłe, zdjęłam je kilka minut temu. Przegrzebałam moją torbę zawieszoną na jednym z haczyków i znalazłam dziesięć funtów. Włożyłam je do kieszeni i szarpnęłam za drzwi, następnie zbiegając po schodach.
Na szczęście Tesco Express było jeszcze otwarte – mieli tendencję do otwierania i zamykania, kiedy im się podobało. Załapałam się na noc, gdy zdecydowali rzeczywiście zostać otwartym do ich oficjalnych czasów zamknięcia. Droga do sklepu była krótka i zimna. Londyn był bezlitosny w zimę. Ulice często były pokryte w lodzie, upadłam więcej razy niż mogłam zapamiętać. Często można znaleźć Londyńczyków, którzy stają się mniej mili w zimowe miesiące; to było tak jakby całe miasto dostało zimowego bluesa.
W środku supermarket był pusty, facet w kasie wyglądał na mniej niż pod wrażeniem, aby siedzieć tu za kwadrans do północy w czwartek. Sądziłam, że grał w jakieś gry na telefonie, przy okazji krzycząc na urządzenie.
Rozmyślałam między półkami, nad wyborem dobrej żywności, aby nie musząc borykać się z gotowaniem. Zatrzymałam się na mikrofalowych posiłkach i przeglądałam różne pozycje w ofercie. To nie było dobre jedzenie, ale czułam się trochę leniwa. Umiałam gotować, nie musiało to być coś dużego. Mogłam wykrzesać coś ładnego jak na przykład lasagne, curry czy nawet „pieczony” obiad.
Leniwie chwyciłam karton mleka i poszłam bez entuzjazmu do kasy. „Joe”,  jego imię widniało na plakietce, nie zauważył mnie dopóki nie zakaszlałam. Spojrzał na mnie w górę i w dół w dosyć nie subtelny sposób, zanim zeskanował moje zakupy. Poprosił o pieniądze i znowu wrócił do grania w grę paraliżującą jego mózg.
Wyszłam z powrotem na ulicę i wzdrygnęłam się przez chłodny wiatr. Moje zęby stukały o siebie, zanim zaczęłam ponownie iść w swoim tempie. Spacer z powrotem był taki sam jak w tam tą stronę. Żałowałam, że nie zabrałam słuchawek, które dotrzymałyby mi towarzystwa. Cisza na ulicy nie była czymś niezwykłym, ale nie sprawiała, że było cieplej.
Był tu pusty parking po drugiej stronie ulicy, który normalnie nie zwracał mojej uwagi, ale zaczęłam zwalniać, aż zatrzymałam się i mój oddech odciął się, gdy oglądałam w ciekawości. Ledwo rozróżniałam figury w ciemności, ale mogłam powiedzieć , że walczyły. Nie mogłam powiedzieć ilu ludzi tam było, ich sylwetki ciągle się poruszały. Krzyczeli do siebie przekleństwa, zagrożenia i uwagi obsceniczne. Nie mogłam zrozumieć co mówią czy o co walczą.
Tak bardzo chciałam się zatrzymać i zobaczyć jakie będę wyniki. Ciekawość zabiła kota. Nie potrzebowałam ani  nie chciałam się angażować, tak jak nie chciałam zostać martwym kotem. Moje nogi ponownie ruszyły w znacznie szybszym tempie, czego nie mogłam pojąć, ale pozwoliłam, aby moje ciało naśladowało jego naturalne instynkty. Znalazłam się biegnąc po schodach do mieszkania i zamknęłam szybko drzwi za sobą, zanim odetchnęłam z ulgą. Nie wiem dlaczego nagle poczułam panikę, ale mogłam wyczuć niebezpieczeństwo jak każda normalna osoba.
- W porządku? – Dom zapytał, jego głowa wyłoniła się z salonu. Szybkie działania, które podejmował zbiły mnie z tropu i wysłały moje serce w podróż.
- W porządku, w porządku – Wymamrotałam mijając go w stronę kuchni.
- Masz mleko?
- Taa – Odpowiedziałam przed wyłożeniem wszystkiego na blat.
- Smażony ryż z jajkiem? Nie masz nic przeciwko, jeśli się podzielimy?
- Obojętnie.
- Jesteś pewna, ze wszystko okej?
- Taa, jestem po prostu zmęczona.
- Dobrze, cóż Jeremy Clarkson** mówi o jeżdżeniu autem po jeziorze, więc lepiej zobaczmy jak dogrzewa Kochanie – Uśmiechnął się szeroko, przed włożeniem ryżu do kuchenki mikrofalowej. Uśmiechnęłam się na chwile z jego sprawozdania, zanim znowu osiedliłam się na sofie.
* Jeśli chcesz zobaczyć jak wygląda pot noodle KLIK
** Jeremy Clarkson – prezenter programu Top Gear ( brytyjski magazyn motoryzacyjny telewizji BBC )

______________________________________________________________________________________________________________
Mamy już 3 rozdział, jak Wam się podoba? Nie było Harre'go, ale dowiedzieliśmy się trochę o współlokatorach Len :) Dodatkowo ludzie lejący się na parkingu i jej panika :D
Przypominam, że możecie zadawać pytania tutaj ----> KLIK i dzielić się swoimi wrażeniami na tt pod hashtagiem #DecodeFF :)

ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ W KAŻDĄ NIEDZIELĘ :)

Byłoby miło, jeśli byście komentowali. Wtedy wiemy, że nasza praca nie idzie na marne x

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


6 komentarzy:

  1. Sjfgd świetny, chociaż szkoda, że nie było Hazzy:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się w 100% z osobą powyżej.
    Świetny, gdzie Harry?

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah, no to zobaczyłam kolejnego ff, który przypadł mi do gustu. ;p
    Uwielbiam bohaterów, którzy są obojętni i można powiedzieć, że mają wszystko w 4 literach. ;d
    No cóż, przynajmniej tak myślę o bohaterce.
    Proszę, dodajcie szybko kolejny rozdział. :d Nie mogę się doczekać kolejnych Chapterów tłumaczenia i bardzo się cieszę, że podjęłyście się jego tłumaczeniem. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za ten komentarz :) To wiele dla nas znaczy,a przy okazji miło się coś takiego czyta x

      Usuń
  4. Świetny rozdział- chcę więcej

    OdpowiedzUsuń