Lennon's POV:
- Len, czy dostawa jest gotowa na jutro?
Westchnęłam ciężko. Byłam zmęczona, kończyłam swoją
pięcio-nadgodzinną pracę - na dodatek nadgodzinny nie były płacone. Floyd nigdy
nie mógł odmówić zamówienia, tym bardziej, gdy klient był skłonny zapłacić
ponad tysiąc funtów za chleb. Aczkolwiek kto potrzebuje ponad czterystu
bochenków chleba? Na następny dzień też. Utknęłam w obskurnej piekarni na ponad
piętnaście godzin. Zaczynałam mieć halucynacje, dwie godziny temu mogłabym
przysiąc, że bochenek chleba mówił do mnie.
- Prawie – Odpowiedziałam kontynuując wyrabianie ostatniego
kawałka ciasta w tym dniu. Miałam już zaplanowane, że gdy skończę, chciałabym
upaść na łóżko i udawać, że prawdziwy świat nie istnieje. Chociaż na parę
godzin, zanim będę musiała wrócić tu z powrotem w ciągu kolejnych dni.
-Będzie w porządku, jeśli zamkniesz dzisiaj? Wieczorem
zabieram żonę do West End – Floyd zapytał wystawiając swoją głowę przez drzwi.
Był już ubrany w płaszcz i szalik, zakładając, że moja odpowiedź byłaby
twierdząca, zanim jeszcze zapytał.
- Taa, pewnie – Odpowiedziałam na pół gwizdka. To nie robiło
różnicy czy zmykałam czy też nie. Szybko skinął głową i bez żadnego słowa
pospiesznie wyszedł.
Nia wyszła godziny temu, gdy piekarnia była zamknięta dla
ludzi, szczęściara. Miała do czynienia z klientami, ale to była ledwie ciężka
harówka. Nasza przyjaźń była trochę wyłączona w ubiegłym miesiącu, odkąd
zjawili się tamci klienci. Ostrzegała mnie przed ich przyjściem. Zawsze była na
brzegu i podnosiła głowę, gdy ktoś wchodził do piekarni, nie dowiedziałam się
jeszcze, co dokładnie było tego powodem.
Moimi palcami pokrytymi mąką włączyłam radio. Głośniki ledwo
działały, ale każdy inny głos niż wymierające piekarniki był dla mnie
wystarczający. Nie mogłam zmienić stacji w radiu; brakowało przycisku, więc nie
było innego wyjścia niż słuchanie melodii z BBC radio five. To nie była moja
ulubiona stacja, ale mogłam ją znieść. Jedyna rzecz, która mnie wkurzała była
ciągła rozmowa prezenterów zamiast puszczenie muzyki.
Nienawidziłam piecz chleba. Wiem, że robiłam to dla zarobku,
ale było to żmudne, męczące i odurzające. Mogłam wykonać dwadzieścia bochenków
dziennie, ale czterysta? Następnym razem odmówię, tak jak każdy rozsądny
człowiek by zrobił. Moje ramiona bolały, rano będą wyglądały jak ze stali.
Mogłabym chodzić do pobliskiej siłowni i zawstydzić wszystkich krzepkich
mężczyzn.
Informowałam wielokrotnie Floyda, że przydałaby mi się
jeszcze jakaś ręka w kuchni, ale on upierał się, że sama robię to najlepiej i
nie będzie niepotrzebnie płacił innym pracownikom.
Przekręciłam piekarniki na off i dałam im dobrego, ciężkiego
kopa – w przeciwnym razie nie wyłączyłyby się. Floyd odmówił kupowania nowego
sprzętu; jeśli nadal gotowały jedzenie to były idealne. Mówił tak bo nie musiał
z nich korzystać. Skrzywiłam się, kiedy
ból rozprzestrzenił się po mojej stopie i nodze – Cholerstwo – Mruknęłam pod
nosem. W końcu ból ustał i wszystkie oznaki życia przestały istnieć.
Po zawinięciu mojego szalika wokół szyi i zapięciu płaszcza
wreszcie byłam gotowa do wyjścia. Szybko jeszcze upewniłam się czy wszystkie
piekarniki na pewno są wyłączone – Nie sądzę, aby Floyd chciał zobaczyć do
połowy spaloną piekarnię. Nie planowałam wzniecić ognia w Londynie.
Oczywiście zamknięcie piekarni nie było takie proste. Drzwi były
do połowy popsute i musiałaś trzymać klamkę w niezręcznej pozycji, tak aby udało
się przekręcić kluczyk. Moja ramiona czuły dosłownie śmierć i ostatnią rzeczą
jaką chciałam zrobić była walka ze starymi, zniszczonymi drzwiami. Niemniej
jednak, po pięciu minutach mamrocząc przekleństwa i uderzając pięścią w drewno,
ostatecznie zostały zamknięte.
Piekarnia nie była położona w zaułku; w rzeczywistości było
tu bardzo żywo w nocy. Minęłam kilku singli, par i rodzin, gdy przechodziłam
przez drogę w stronę stacji metra. Oparłam się pokusie, aby pokazać środkowy
palec, wściekłemu kierowcy, który uderzył w klakson trąbiąc na mnie.
Stacja metra była nieżywa, stałam sama na peronie. To nie
pierwszy raz, kiedy tak się dzieje. White Chapel nie było znane z nocnego
życia, dlatego metro było opuszczone. Moje oczy stale rzucały na ekran
sprawdzając, kiedy przyjedzie następny pociąg.
Chciałam jak najszybciej dostać się do domu, moje oczy powoli zamykały
się z powodu braku snu.
Straszy mężczyzna w
tym samym przedziale patrzył zdezorientowany w moim kierunku. Jego oczy były
szerokie i czerwone jakby płakał – albo to albo był nałogowcem. To ostatnie nie
zaskoczyłoby mnie. Wiedziałam, że Londyn był kołem narkotyków; miałam oferowane
te substancje więcej niż jeden raz. Wiedziałam też, że czasami nie dostaje się
tego czego się chce, najprawdopodobniej większość toreb z biały proszkiem,
które dostawałeś były z trutką na szczura, tylko po to by wypełnić masę. Nic
dziwnego, że dostawcy narkotyków byli obarczeni.
Siedziałam wpatrując się w niego z neutralnym wyrazem
twarzy. Moje ramiona były złożone na piersi, a moje ciało kołysało się z ruchem
pociągu. Na szczęście musiałam czekać tylko na kilku przystankach, aby w końcu
opuścić wagon.
Ulice otaczające mój dom w Bethnal Green nie były co prawda
przyjazne, ale było mało prawdopodobne, abyś została napadnięta. Pijany,
bezdomny mężczyzna próbujący serenadę z wulgarną piosenką był najpoważniejszą
rzeczą, jaką kiedykolwiek doświadczyłam. Musiałam dać mu punkty za oryginalność, ale z
drugiej strony niszczył mi psychikę.
Otuliłam ciało płaszczem, delektując się ciepłem, które mi
zostało. Zaczęłam biec lekkim truchtem, gdy zobaczyłam dom przed oczami. Widok
budynku sprawił, że zmarszczyłam brwi. Cegła wyglądała na przestarzałą, okna
nie były podwójnie oszklone, a mały ogród był pełen śmieci. Nie do końca żyłam
w luksusie, ale trudno, żeby piekarnia płaciła dobrze. Mogłam dawać sobie radę
finansowo i tak było.
Jak zwykle drzwi były otwarte, bez względu na to, ile razy
skarżyłam się na Jasona za brak bezpieczeństwa, nigdy nie słuchał. Przewróciłam
oczami, popchnęłam otwarte drzwi i zatrzasnęłam je na jakiś czas. Rozejrzałam
się po brudnym korytarzu. Mogłam usłyszeć grający telewizor, co wskazywało na
to, że nie byłam sama. Rzuciłam swój płaszcz i szalik na półkę i ruszyłam
wzdłuż korytarza.
- Drzwi znowu były otwarte – Mruknęłam, siadając na zużytej
kanapie obok Doma. Jego oczy na chwile spojrzały na mnie zanim znowu cała swoją
uwagę zwrócił na program gotujący, który obecnie leciał.
- Przysięgam, że robi to tylko dlatego, żeby nas wkurwić. Co
do cholery ona w nim widzi? – Westchnął przed wciśnięciem opcji menu na
pilocie. Skanowałam nadchodzące programy i zdecydowałam, że nie było niczego
godnego uwagi, zatem postanowiłam oglądać cokolwiek Dom wybierze.
- Jego istnienie mnie wkurwia – Wymamrotałam gniewnie. Jason
był w pełni świadomy, że go nie lubiłam. Powiedziałam mu wielokrotnie, że był
największym dupkiem świata – oczywiście odbierał to jako komplement i ślubował
żyć pod tym tytułem. Mój wstręt do niego nie współgrał z naszą współlokatorką
Emmą, jego dziewczyną.
Daj mu szansę. On
naprawdę jest miłym facetem, jeśli się go pozna – wykładała mi to wiele
razy i za każdym razem, nie umiałam uwierzyć w ani jedno słowo wydobywające się
z jej ust. Byłam przekonana, że nigdy faktycznie go dobrze nie poznała; jedyną
rzecz, którą można było od nich usłyszeć było ich wezgłowie uderzające o ścianę
o każdej godzinie w nocy.
- On nie płaci czynszu, traktuje to miejsce jak hotel.
Pewnego dnia zamierzam się zemścić.
- Zemścić? – Zaśmiałam się obojętnie – Co zamierzasz zrobić?
Umieścić krem do usuwania włosów w jego szamponie czy coś?
- Oh nie. Mam znacznie więcej wyobraźni niż to. Po tym jak z
nim skończę, nigdy nie będzie chciał tu zostać – Jego głos brzmiał nieco wrogo.
Nie mogłam wziąć go na poważnie i wypuściłam z siebie śmiech.
- Nie mogę się tego doczekać. Możesz zorganizować to, kiedy
też będę w domu? Nie chciałabym tego przegapić.
- Wszystko dla ciebie Laleczko – Odpowiedział ściskając moje
policzki. Zmarszczyłam na niego brwi za ten okropny pseudonim dla mnie.
Przebierzesz się raz za żywą, przerażająca lalkę na Halloween i on nie da ci
spokoju – Oh i przy okazji, zjadł twój ostatni pot noodle*.
- Pieprzona ciota. Pójdę na górę i powiem mu co o nim myślę –
Chrząknęłam, wstałam z kanapy i otworzyłam drzwi z wściekłością.
- Powodzenia, nie ma go tam – Dom odpowiedział, nawet nie
odwracając się od ekranu. Jego głos znów powrócił do zwykłej monotonnej jaźni –
Poszedł do knajpy ze swoją ułomną grupą przyjaciół – Pomimo mojego wkurwionego
humoru, nazwanie ich ułomnymi wywołało u mnie chichot. Jedyna rzecz, która
bardziej wkurzała mnie od Jasona byli jego idiotyczni przyjaciele. Mieli chyba
około pięćdziesiąt komórek mózgowych. Pierwszy raz, kiedy zostałam zmuszona ich
spotkać, musieliśmy przetrwać pub quiz; jedyne pytanie, na które dobrze
odpowiadali było przeliterowanie ich imion – cóż w rzeczywistości jednemu z
nich nie udało się zrobić tego poprawnie, oczywiście zrzucił to na alkohol.
Dwukrotnie sprawdziłam szafki kuchenne, gołe półki
potwierdziły, ze po raz kolejny zjadł moje jedzenie. Pot noodle było bardzo
pyszne, więc jak widać miał potrzebę go ukraść. To było podpisane moim imieniem
z pięć razy – jednak nie miało to znaczenia. Nie oczekiwałam od niego niczego –
to było stałym zjawiskiem.
- Idę zdobyć coś do jedzenia. Może poczęstuje siebie
mikrofalowym ryżem – Zażartowałam bez cienia humoru w moim głosie.
- Oo – Dom odpowiedział – Zrobiłaś mi ochotę. Weź trochę
mleka jak tam będziesz.
Wciągnęłam mój szalik i płaszcz z powrotem, nic dziwnego, że
ubrania były jeszcze ciepłe, zdjęłam je kilka minut temu. Przegrzebałam moją
torbę zawieszoną na jednym z haczyków i znalazłam dziesięć funtów. Włożyłam je
do kieszeni i szarpnęłam za drzwi, następnie zbiegając po schodach.
Na szczęście Tesco Express było jeszcze otwarte – mieli
tendencję do otwierania i zamykania, kiedy im się podobało. Załapałam się na
noc, gdy zdecydowali rzeczywiście zostać otwartym do ich oficjalnych czasów
zamknięcia. Droga do sklepu była krótka i zimna. Londyn był bezlitosny w zimę.
Ulice często były pokryte w lodzie, upadłam więcej razy niż mogłam zapamiętać.
Często można znaleźć Londyńczyków, którzy stają się mniej mili w zimowe
miesiące; to było tak jakby całe miasto dostało zimowego bluesa.
W środku supermarket był pusty, facet w kasie wyglądał na
mniej niż pod wrażeniem, aby siedzieć tu za kwadrans do północy w czwartek.
Sądziłam, że grał w jakieś gry na telefonie, przy okazji krzycząc na
urządzenie.
Rozmyślałam między półkami, nad wyborem dobrej żywności, aby
nie musząc borykać się z gotowaniem. Zatrzymałam się na mikrofalowych posiłkach
i przeglądałam różne pozycje w ofercie. To nie było dobre jedzenie, ale czułam
się trochę leniwa. Umiałam gotować, nie musiało to być coś dużego. Mogłam
wykrzesać coś ładnego jak na przykład lasagne, curry czy nawet „pieczony”
obiad.
Leniwie chwyciłam karton mleka i poszłam bez entuzjazmu do
kasy. „Joe”, jego imię widniało na plakietce,
nie zauważył mnie dopóki nie zakaszlałam. Spojrzał na mnie w górę i w dół w
dosyć nie subtelny sposób, zanim zeskanował moje zakupy. Poprosił o pieniądze i
znowu wrócił do grania w grę paraliżującą jego mózg.
Wyszłam z powrotem na ulicę i wzdrygnęłam się przez chłodny
wiatr. Moje zęby stukały o siebie, zanim zaczęłam ponownie iść w swoim tempie.
Spacer z powrotem był taki sam jak w tam tą stronę. Żałowałam, że nie zabrałam
słuchawek, które dotrzymałyby mi towarzystwa. Cisza na ulicy nie była czymś
niezwykłym, ale nie sprawiała, że było cieplej.
Był tu pusty parking po drugiej stronie ulicy, który
normalnie nie zwracał mojej uwagi, ale zaczęłam zwalniać, aż zatrzymałam się i
mój oddech odciął się, gdy oglądałam w ciekawości. Ledwo rozróżniałam figury w
ciemności, ale mogłam powiedzieć , że walczyły. Nie mogłam powiedzieć ilu ludzi
tam było, ich sylwetki ciągle się poruszały. Krzyczeli do siebie przekleństwa,
zagrożenia i uwagi obsceniczne. Nie mogłam zrozumieć co mówią czy o co walczą.
Tak bardzo chciałam się zatrzymać i zobaczyć jakie będę
wyniki. Ciekawość zabiła kota. Nie potrzebowałam ani nie chciałam się angażować, tak jak nie
chciałam zostać martwym kotem. Moje nogi ponownie ruszyły w znacznie szybszym
tempie, czego nie mogłam pojąć, ale pozwoliłam, aby moje ciało naśladowało jego
naturalne instynkty. Znalazłam się biegnąc po schodach do mieszkania i zamknęłam
szybko drzwi za sobą, zanim odetchnęłam z ulgą. Nie wiem dlaczego nagle
poczułam panikę, ale mogłam wyczuć niebezpieczeństwo jak każda normalna osoba.
- W porządku? – Dom zapytał, jego głowa wyłoniła się z
salonu. Szybkie działania, które podejmował zbiły mnie z tropu i wysłały moje
serce w podróż.
- W porządku, w porządku – Wymamrotałam mijając go w stronę
kuchni.
- Masz mleko?
- Taa – Odpowiedziałam przed wyłożeniem wszystkiego na blat.
- Smażony ryż z jajkiem? Nie masz nic przeciwko, jeśli się
podzielimy?
- Obojętnie.
- Jesteś pewna, ze wszystko okej?
- Taa, jestem po prostu zmęczona.
- Dobrze, cóż Jeremy Clarkson** mówi o jeżdżeniu autem po
jeziorze, więc lepiej zobaczmy jak dogrzewa Kochanie – Uśmiechnął się szeroko, przed
włożeniem ryżu do kuchenki mikrofalowej. Uśmiechnęłam się na chwile z jego
sprawozdania, zanim znowu osiedliłam się na sofie.
* Jeśli chcesz zobaczyć jak wygląda pot noodle KLIK
** Jeremy Clarkson – prezenter programu Top Gear ( brytyjski
magazyn motoryzacyjny telewizji BBC )
______________________________________________________________________________________________________________
Mamy już 3 rozdział, jak Wam się podoba? Nie było Harre'go, ale dowiedzieliśmy się trochę o współlokatorach Len :) Dodatkowo ludzie lejący się na parkingu i jej panika :D
Przypominam, że możecie zadawać pytania tutaj ----> KLIK i dzielić się swoimi wrażeniami na tt pod hashtagiem #DecodeFF :)
ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ W KAŻDĄ NIEDZIELĘ :)
Byłoby miło, jeśli byście komentowali. Wtedy wiemy, że nasza praca nie idzie na marne x
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Sjfgd świetny, chociaż szkoda, że nie było Hazzy:(
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100% z osobą powyżej.
OdpowiedzUsuńŚwietny, gdzie Harry?
Genialny ;)
OdpowiedzUsuńHah, no to zobaczyłam kolejnego ff, który przypadł mi do gustu. ;p
OdpowiedzUsuńUwielbiam bohaterów, którzy są obojętni i można powiedzieć, że mają wszystko w 4 literach. ;d
No cóż, przynajmniej tak myślę o bohaterce.
Proszę, dodajcie szybko kolejny rozdział. :d Nie mogę się doczekać kolejnych Chapterów tłumaczenia i bardzo się cieszę, że podjęłyście się jego tłumaczeniem. :3
Dziękujemy za ten komentarz :) To wiele dla nas znaczy,a przy okazji miło się coś takiego czyta x
UsuńŚwietny rozdział- chcę więcej
OdpowiedzUsuń